Opracowała: AMC
ale bardzo wolno
Australijscy przywódcy lubią przedstawiać naród jako pioniera transformacji energetycznej, zachwalając instalację fotowoltaiczną, w ramach której zainstalowano panele na niemal co trzecim dachu, oraz szybki rozwój magazynów energii. Cenniejszą lekcją może być jednak walka z węglem - pisze David Stringer, dziennikarz Bloomberg News
Podkreśla, że Eraring, największa elektrownia w kraju, spala aż 6 milionów ton paliw kopalnych rocznie i miała zostać zamknięta już w sierpniu przyszłego roku. Te zostały odrzucone – zamiast tego będzie działać co najmniej do 2027 roku.
Elektrownia zaspokaja jedną czwartą zapotrzebowania na energię w Nowej Południowej Walii, najbardziej zaludnionym stanie Australii. Zdaniem tamtejszych władz OZE nie jest w stanie tego obecnie zastąpić. Nowe inwestycje w energię odnawialną w Australii spadły w zeszłym roku o ponad jedną trzecią, do 6,9 miliarda dolarów, ze szczególnym spadkiem projektów fotowoltaicznych na skalę przemysłową i lądowych farm wiatrowych.
- Rodzi to obawy dotyczące niezawodności zasilania w dalszej części tej dekady - czytamy.
Portal informuje, że właściciel Eraring, Origin Energy Ltd., podjął decyzję o zamknięciu 40-letniej elektrowni ze względu na spadek rentowności energetyki węglowej. Teraz będzie otrzymywać od władz lokalnych aż 225 milionów dolarów australijskich (150 milionów dolarów) rocznie na pokrycie tych strat.
Zdaniem tamtejszych ekologów to środek odstraszający inwestorów w energię odnawialną. Oficjalnie cel w zakresie odnawialnych źródeł energii zakładający pokrycie 82 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną do 2030 r. jest nadal w Australii realizowany.