Katastrofa i złote algi

autor: Jacek Korski

 - felieton Jacka Korskiego
 Po Kopalni Makoszowy, z którą związany byłem przez wiele lat zawodowo, został na terenie przemysłowym jeden szyb, nieliczne budynki i pomnik upamiętniający katastrofę z 28 sierpnia 1958 roku. W wielkim pożarze zginęło wtedy 72 górników.
Pracowałem z ludźmi, którzy mieli szczęście i ocaleli. Pracowałem z ludźmi, którzy uczestniczyli w akcji ratowniczej. Pracowałem wreszcie z członkami rodzin tych, którzy zginęli. Po latach uczestniczyłem w odsłonięciu pomnika w 50. rocznicę tej tragedii. Wiedziałem, że odpowiedzialnością za tragedię obarczono spawacza, który zaprószył ogień, i ówczesnego naczelnego inżyniera kopalni. Obaj mężczyźni spędzili po kilka lat w więzieniu.
Przez długi czas byłem przekonany, że po ukaraniu winnych zostawiono tę sprawę. Niedawno jednak na stronie Śląskiej Biblioteki Cyfrowej znalazłem dokumenty z prac komisji, które miały znaleźć przyczyny i środki zaradcze, aby nie powtarzały się liczne w latach 50. XX wieku pożary, które pochłaniały bardzo liczne ofiary śmiertelne. Czytając, byłem pod wrażeniem odwagi ludzi, którzy bardzo wyraźnie artykułowali swoje wnioski czy uwagi, a było to w czasach, kiedy można było ponieść konsekwencje otwartego wyrażania własnego zdania. Dziś z perspektywy widzę, jaką wielką pracę wykonali nasi poprzednicy, aby połączyć intensywny rozwój górnictwa węglowego z poprawą bezpieczeństwa pożarowego w kopalniach. Zrobiono wiele i zrobiono stosunkowo szybko w technicznej modernizacji systemów wentylacyjnych kopalń, opracowaniu metod prewencji pożarowej i zasad taktyki pożarowej. Przede wszystkim wyszkolono rzesze pracowników służb wentylacyjnych kopalń – od pomiarowca do inżyniera. Pojawiły się spójne przepisy bezpieczeństwa. Moim zdaniem to wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie ludzie, którzy po serii tych katastrof dokonali głębokiej analizy przyczyn i wskazali kompleksowe rozwiązania. Więc nie poprzestano tylko na ukaraniu winnych.
I tu nawiązać trzeba do tytułowych złotych alg. Kiedy w 2022 r. pojawił się problem masowego śnięcia ryb w Odrze i jej niektórych dopływach, to wskazywano różne przyczyny zjawiska. Zwłaszcza że ryby ginęły w różnych miejscach, a stwierdzali to wędkarze, których sygnały były długo lekceważone. Władze odpowiedzialne za ochronę środowiska czy zarządzające podobno rzekami Wody Polskie nie podejmowały działań, aż sprawa stała się dosłownie śmierdząca od tysięcy rozkładających się martwych ryb. Zaangażowali się w sprawę wędkarze, władze samorządowe i strażacy. Pomimo że miejsca, gdzie ryby ginęły, najpierw były znane, to długo szukano winnych. I najpierw wskazano złote algi, które były, są i będą obecne w wodach, zwłaszcza stojących i z niewielkim przepływem. Po drodze zauważono, że winni są Niemcy, bo ponad sto lat temu uregulowali Odrę, a w dzikiej Wiśle problemu nie ma. Wreszcie odkryto, że złote algi lubią słonawą wodę. A jak słona woda, to górnictwo węglowe, i wreszcie winny został wskazany. I już nic nie trzeba było robić.
Przyszedł rok 2024 i znów pojawiły się śnięte ryby w dorzeczu Odry, ale już było łatwiej – wszak winny był już znany, więc nie trzeba było nic wielkiego robić. Medialnie kapitału się nie da zbić, więc ani polityków, ani ekologów złote algi nie przyciągnęły zanadto. Problem w tym, że złote algi radzą sobie w każdym środowisku i występują na całym świecie, ale szybko rozwijają się w niektórych warunkach i lubią zasoloną wodę. Lubią też odczyn zasadowy bardziej i nie za ciepłą wodę. Na te dwa ostatnie czynniki górnictwo węglowe chyba nie ma wpływu. Pamiętam również wypowiedź zagranicznego eksperta od ochrony środowiska sprzed 25 lat. Ten pan, wizytując jedną ze śląskich kopalń i słysząc o problemie w postaci konieczności zrzucania zasolonych wód dołowych, zaprotestował mówiąc, że przeciwnie, jest to środowiskowo pozytywne. Byłem zaskoczony, ale wyjaśnienie brzmiało przekonująco – intensywne rolnictwo i stosowanie nawozów sztucznych powoduje spłukiwanie azotanów i fosforanów do wód powierzchniowych i zubożanie zawartości tlenu. Sól poprawia gospodarkę tlenową w wodzie i zmniejsza intensywność tzw. kwitnienia wody. Mogę mówić o marzeniach, ale marzy mi się, aby nie politycy i nie nawiedzeni ekolodzy zajęli się tematem. I tylko tyle…
 
Jacek Korski