autor: Monika Krężel
poległych w katastrofach nie zanika. Na skromnych zbiorowych mogiłach zawsze palą się znicze
Pojedyncze albo zbiorowe. Z wyrytymi w kamieniu nazwiskami szesnastoletnich górników, synów, mężów, braci, ojców. Otulone liśćmi o najpiękniejszych o tej porze roku kolorach. Na mogiłach górników tragicznie zmarłych w wypadkach w kopalniach zawsze palą się znicze. Jak lampka górnicza każą pamiętać o tych, którzy odeszli na wieczną szychtę.
Nie ma cmentarza w naszym regionie, gdzie nie byliby pochowani górnicy, którzy zginęli w tragicznych wypadkach. Na pomnikach nie brak symbolu kupli, wizerunku Świętej Barbary i lampek górniczych. Przechodnie pamiętają o ofiarach tragedii, nawet gdy do wypadku doszło kilkadziesiąt lat temu. Nekropolie są świadkami naszej historii, także tej opowiadającej o niebezpiecznej pracy pod ziemią.
W styczniu 1923 r. w ówczesnej kopalni Heinitzgrube (po wojnie Rozbark) w katastrofie ginie 145 górników. Spoczną na cmentarzach w Bytomiu, Piekarach Śląskich, Radzionkowie, Chechle, Karbiu. Na bytomskiej nekropolii przy ul. Spokojnej na wykonanym z czerwonego piaskowca monumencie wyryto nazwiska wszystkich ofiar. Na mogile zawsze stoją znicze.
Na bytomskiej nekropolii przy ul. Spokojnej na monumencie wyryto nazwiska wszystkich ofiar tragedii z 1923 r. Fot. Katarzyna Zaremba-Majcher
Stefan Krawczyk, prezes Stowarzyszenia Miłośników Rozbarku mówi, że o kolegach, którzy odeszli na wieczną szychtę, zawsze się pamięta, w ciągu roku odwiedza ich groby. Członkowie stowarzyszenia nigdy nie zapomną, by 31 stycznia, w rocznicę tragedii w kopalni Rozbark, pójść na cmentarz przy ul. Spokojnej. – Mieszkańcy pamiętają nie tylko 1 listopada, by zapalić tam znicz. W Barbórkę też składane są tam kwiaty i zapalane lampki – mówi Stefan Krawczyk. Ostatnio pożegnał kolegę, pracownika kopalni Rozbark, który był współtwórcą pierwszego w Polsce klubu studenckiego założonego w mieście, gdzie nie było żadnej uczelni. – Klub nazywał się „Pyrlik”, powstał w latach 60. w Bytomiu, a jego twórca Andrzej Bojko odszedł od nas w lipcu – opowiada.
W maju 1951 r. pożar w kopalni Łagiewniki zabrał 21 górników. Leżą w zbiorowej mogile na cmentarzu w Bytomiu-Łagiewnikach, napis mówi, że zginęli bohaterską śmiercią górnika.
Na cmentarzu w katowickim Dębie znajdziemy grób zbiorowy górników poległych w katastrofie w kopalni Kleofas w 1896 r. Wskutek zaprószenia ognia doszło do pożaru, w którym życie straciły 104 osoby (są historycy którzy podają liczbę nawet 105 ofiar). Napis, w języku polskim i niemieckim, głosi: „Ku żałobnej pamięci swojim górnikom, ofiarom nieszczęścia z dnia 3./4 marca 1896, poświęcili spadkobiercy Gieszego. Niechaj im Bóg da wieczny odpoczynek i światło wieczne niechaj im świeci”. Roman Adler w książce „Katastrofy górnicze (cz. 2)” pisał o poległych: „Było wśród nich 32 kawalerów, ale 73 pozostawiło wdowy (12 było w ciąży) z 207 dziećmi w wieku do 16 lat oraz rodziców i młodsze rodzeństwo, którzy do tego czasu pozostawali na ich utrzymaniu. Większość z nich mieszkała w okolicach Załęża, ale pochodzili ze Śląska Opolskiego. Trzech miało powyżej 55 lat, szesnastu – do 20 lat (w tym dwóch szesnastolatków), a 85 pozostałych było w wieku od 21 do 55 lat”.
Na terenach kościołów też wiszą tablice upamiętniające ofiary, jak ta na ogrodzeniu kościoła pw. św. Anny na Nikiszu: „Pro Memoria. Górnikom, którzy stracili życie w kopalni Giesche-Janów-Wieczorek, w 185. rocznicę powstania kopalni”.
Na cmentarzu w Rudzie, dzielnicy Rudy Śląskiej, na murach okalających nekropolię wkomponowano pomnik, na którym znajdziemy z kolei taki napis: „Pomnik wzniesiono ku czci górników, którzy zginęli w podziemiach kopalń przy wykonywaniu swych ciężkich obowiązków pracy. Ku pamięci górników, którzy ponieśli śmierć w ciężkich katastrofach w kopalniach Rokitnica 9.4.1920, Wal. Wawel 5 na 6.20 R, 5.12.20 R”.
Prawie 300 nazwisk wyryto na pomniku poświęconym pamięci poległych górników KWK Mysłowice w latach 1945-2003. Monument stoi na placu kościelnym parafii pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela. Nazwiskom towarzyszy cytat z Księgi Psalmów: „Dni człowieka są jak trawa; kwitnie jak kwiat na polu: ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma, i miejsce, gdzie był, już go nie poznaje”.
– Mieszkamy w regionie, gdzie dochodzi do wypadków na kopalniach, a zawód górniczy często przechodzi z ojca na syna. Można powiedzieć, że międzypokoleniowo przekazywane są wspomnienia nie tylko o tych radosnych, ale i smutnych wydarzeniach. Te tragiczne zdarzenia uczą pokory, każe się o nich pamiętać, interesować się nimi, to jest nasza tradycja. Ona uwidacznia się na cmentarzach, zwłaszcza podczas kolejnych rocznic wypadków, ale także w okresie Wszystkich Świętych, Dnia Zadusznego – mówi dr Barbara Lewicka, socjolog z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. – To jest ten czas, kiedy pamiętamy o naszych bliskich, których znaliśmy, ale także tych, których losy znamy dzięki opowieściom. Można powiedzieć, że jest to specyficzny hołd oddany tej grupie zawodowej także przez tych, którzy kontynuują ten zawód – dodaje.