Do zaawansowanych operacji wykonywanych przez drona

28 kwietnia 2019 Trybuna Górnicza autor: Kajetan Berezowski

należy ocena wielkości szkód górniczych

Skończył studia na Wydziale Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej. Jest inżynierem geodetą. Gdy przyjmował się do pracy w kopalni Sośnica w Gliwicach, przez myśl mu nie przyszło, że zostanie operatorem bezzałogowych statków powietrznych.

Czterech pracowników kopalni Sośnica posiada uprawnienia do pilotowania dronów. Marcin Wróblewski, pracownik Działu Mierniczo-Geodezyjnego, jest jednym z nich. Bezzałogowy statek powietrzny to dla niego codzienne narzędzie pracy. Służy mu do mierzenia ilości węgla na zwałach, lokalizowania i oceny wpływów eksploatacji na tereny, pod którymi prowadzi ruch kopalnia, wreszcie do kontroli stanu technicznego obiektów należących do zakładu górniczego. Dron – jak przekonuje – w znacznym stopniu ułatwia pracę geodetów i przynosi kopalni wiele oszczędności.

Jeszcze nie tak dawno temu szacowanie ilości węgla na zwałach zajmowało dwa dni robocze. Dwóch pracowników musiało wyjść w teren z urządzeniem GPS, a następnie opracować zebrane dane. Teraz jest inaczej.

- Biorę drona i startuję. Moje loty trwają średnio pół godziny. Zarejestrowany przez kamerę obraz podlega następnie obróbce w programie komputerowym. W ten sposób uzyskujemy dane na temat objętości danej pryzmy – opisuje geodeta-pilot.

Gdy dowiedział się, że kopalnia wysyła go na kurs operatora bezzałogowych statków powietrznych, trochę się zdziwił. Praca w górnictwie raczej nie kojarzyła mu się z pilotażem na wysokościach. Przystał jednak na propozycję bez wahania. W końcu – jak sam powiada – to kolejne wyzwanie, które warto było podjąć. Nie każdy jednak może zostać pilotem drona. Trzeba dostarczyć orzeczenie lotniczo-lekarskie o braku przeciwwskazań do wykonywania lotów statkami bezzałogowymi oraz zdać egzamin państwowy. Składa się on z dwóch części: teoretycznej i praktycznej. Koordynuje je Urząd Lotnictwa Cywilnego.

- Każdy lot trzeba zaplanować w najdrobniejszych szczegółach, aby przypadkiem nie wywołać strat lub awarii kosztownego urządzenia. Panuje powszechne przekonanie, że najlepsze technicznie drony to sprzęt w pełni zautomatyzowany. To tylko teoria, bo z tą automatyką to bywa różnie. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że dron mający bardzo ostre krawędzie, uderzy – na przykład - w kontrolowany obiekt i uszkodzi go, bądź sam ulegnie awarii i spadnie, powodując szkody. Dlatego umiejętności pilota są tu nie do przecenienia – opowiada Wróblewski.

Większość planowanych lotów trzeba zgłaszać stacjom kontroli. Na terenie Gliwic loty odbywające się do wysokości 350 m zgłaszane są stacji kontroli w Pyrzowicach. Jeśli chce się polecieć wyżej, należy powiadomić o tym stację kontroli w podkrakowskich Balicach.

- Ja najczęściej wykonuję loty sięgające do 50 m, na przykład wokół kominów należących do kopalni, bądź wież szybowych. W ten sposób kontroluje się ich stan techniczny – opisuje dalej kopalniany pilot.

Do bardziej zaawansowanych operacji wykonywanych przez drona należy ocena wielkości szkód spowodowanych ruchem zakładu górniczego. Dron podczas lotu nad danym terenem rejestruje setki fotografii, z których następnie tworzy się ortofotomapę, czyli mozaikę poprawnych geometrycznie i tonalnie obrazów lotniczych, przedstawionych w zdefiniowanym układzie współrzędnych. Innymi słowy, zdjęcia sekwencyjne, realizowane na jednej wysokości, w krótkim odstępie czasu, zostają połączone z sobą w zaprojektowanym wcześniej zakresie. Tego rodzaju działania mają zastosowanie zwłaszcza w przypadku pól uprawnych, na których może dochodzić do deformacji. Precyzyjny pomiar szkód umożliwia następnie dokładne oszacowanie ich wartości.