Źródło: Górnoślązak nr 3-4/2018
Powojenna rzeczywistość gospodarcza naszego kraju w różny sposób postrzegała górnictwo.
Od końca II wojny światowej do drugiej połowy lat osiemdziesiątych górnictwo pełniło rolę substytutu dla mennicy państwowej, gdzie produkowano, a raczej wydobywano z ziemi, jedyny realny polski pieniądz, czyli węgiel.
Wydobycie w końcu lat 70. zbliżyło się do 200 mln ton na rok i stale było za mało. Mało było nie dla potrzeb kraju, ale przede wszystkim dla eksportu, który przekraczał nawet 47 mln ton na rok dostarczając krajowi realny pieniądz, wówczas nazywany dewizami, za które odbudowywano w PRL wszystko co było potrzebne, czyli wszystko.
Było co odbudowywać, wszak w szaleństwie II wojny światowej Polska straciła 6 mln obywateli oraz 45% i tak skromnej przedwojennej gospodarki.
Od lat osiemdziesiątych do początku XXI wieku węgla stale było o wiele za dużo, w latach 1995-1997 o ok. 75 mln ton rocznie, czyli o 10 mln więcej niż całoroczne wydobycie w roku 2017!
W roku 1992 z gospodarki kraju zniknęły dotacje z budżetu państwa dla węgla i pojawił się realny pieniądz, co spowodowało m.in. że eksport węgla był bardziej sposobem lokowania nadpodaży wydobycia, niż sposobem na zarabianie pieniędzy. W tym samym celu rozwijał się eksport energii elektrycznej wyprodukowanej z węgla.
W samym górnictwie rozpoczęły się kolejne procesy restrukturyzacyjne, które na początku miały zapewnić taki poziom wydobycia, który byłby wystarczający dla utrzymania ekonomicznej efektywności sektora. Ten plan byłby możliwy, gdyby nie Balcerowiczowska „kotwica inflacyjna” oraz niespotykany w historii spadek cen węgla na świecie w I połowie lat 90., w rezultacie czego, górnictwo kilkakrotnie traciło płynność, co ratowano pomocą państwa, a skutkowało zanikaniem inwestycji w kopalniach, co sprzyjało ich likwidacji.
W takim to stanie zaskoczył nas w roku 2007 światowy głód węgla, który mimo iż niósł niespotykany nigdy przedtem, ani potem, wzrost cen węgla na rynkach światowych – w Polsce został totalnie zmarnowany. Rządy PO-PSL, chyba świadomie, nie lansowały wobec górnictwa żadnej realnej polityki państwa wychodząc z założenia, że neoliberalna doktryna braku polityki przemysłowej jest, de facto, najskuteczniejszą polityką likwidacji górnictwa. No i prawie się udało!
Węgla zaczęło brakować, czego najlepszym dowodem jest rosnący import węgla do Polski, który wprawdzie się waha od swego apogeum na poziomie 16 mln ton na rok, do stabilizującego się poziomu ponad 11 mln ton na rok.
I tak to przy biernej, ale dramatycznie skutecznej roli państwa, Polska, kraj energetycznie skazany jeszcze przez najbliższe 30-40 lat na węgiel, staje się, mając wszystkie naturalne warunki dla samowystarczalności, rosnącym rynkiem zbytu dla importu węgla.
Dziś polskie górnictwo węgla kamiennego to 0,6% światowej produkcji węgla i 0,1% jego międzynarodowego rynku obrotów handlowych.
Pomijając ocenę powyższej statystyki, wypada zadać sobie pytanie: czy ten stan to problem, a jeżeli tak, to czy dla naszego Śląska czy dla naszej Polski?
Śmiem twierdzić, iż coraz mniejszy problem dla Śląska, a coraz większy dla Polski.
Redukcja miejsc pracy w górnictwie już się dokonała z 440 tysięcy zatrudnionych w latach 90. do 80 tysięcy pracujących obecnie.
Ten szok mamy już za sobą i Śląsk przeżył go przede wszystkim dzięki mobilności i genetycznym nawykom rzetelności oraz fachowości mieszkańców Śląska.
Ale problem ma kraj, który przy obecnym modelu elektroenergetyki już dziś prawie 25% energii produkuje z węgla importowanego – co ma realny wpływ na stan bezpieczeństwa energetycznego kraju oraz jego suwerenność gospodarczą.
Skutki społeczne utraty miejsc pracy są coraz mniej dotkliwe, zwłaszcza za sprawą również świadomie wykreowanej przez „brak polityki państwa”, polegającej na likwidacji szkolnictwa zawodowego – luki pokoleniowej.
Dziś młodzi ludzie do górnictwa się nie garną widząc przede wszystkim nieklarowną perspektywę tego zawodu, zaś jeszcze pracujący górnicy w znakomitej części marzą o tym, aby znaleźć się w kopalniach przeznaczonych do likwidacji, co jeszcze przez kilka lat daje prawo do świadczeń przedemerytalnych, wprawdzie dobrowolnych, ale atrakcyjnych i przez to skutecznych.
Z górnictwem zrobiono w Polsce to, co w całej Unii Europejskiej, gdzie – poza Polską, Niemcami do końca 2018 roku, Czechami do 2025 roku i Hiszpanią jeszcze przez ok. 5 lat – nikt już węgla kamiennego nie wydobywa.
Ale to wcale nie znaczy, że nie używa, bo import do UE w tym roku przekroczy 220 mln ton, z tego tylko do Niemiec 55 mln i do Polski 11 mln ton.
Pozostaje zatem pytanie: czy tak chcemy?
Z naszego śląskiego punktu widzenia coraz trafniejsze jest stwierdzenie, w które Polska nie potrafi uwierzyć, że najmniej śląskiego węgla potrzebuje śląski górnik. Dużo bardziej potrzebuje go polska gospodarka, ale tylko taka, która zakłada suwerenność gospodarczą, bowiem jeśli tego nie zakłada, to poza granicami jest do dyspozycji 8 miliardów ton węgla wydobywanego wszędzie tam, gdzie polityka państwa promowała rozwój górnictwa, tzn. w Chinach, Indiach, Rosji, Indonezji, Australii, RPA oraz USA.
Z naszym górnictwem jeszcze jest tak, że może się przynajmniej wolniej likwidować.
A aby tak się działo, wystarczy nie poganiać.
Jerzy Markowski
_________________________________
Jerzy Markowski dr inż. górnictwa. Urodzony w Zabrzu. W latach 1995 - 1997 sekretarz stanu w Ministerstwie Przemysłu i Handlu, a następnie wiceminister gospodarki. Pełnomocnik Rządu d/s restrukturyzacji górnictwa.
W latach 1997-2005 senator RP IV i V kadencji. Przewodniczący Komisji Gospodarki i Finansów Publicznych Senatu RP. Dyrektor – budowniczy Kopalni Węgla Kamiennego „Budryk” w Ornontowicach w latach 1990-1995. 29 lat pracy na wszystkich kolejnych – od górnika do dyrektora kopalni – stanowiskach w dozorze ruchu pod ziemią w kopalniach węgla kamiennego na Śląsku, w tym 14 lat ratownik górniczy.
Autor wielu publikacji z zakresu górnictwa oraz polityki energetycznej. Współpracownik zagranicznych uczelni oraz instytucji gospodarczych.
Członek Komisji Górnictwa – Polskiej Akademii Nauk. Założyciel, honorowy przewodniczący Rady Fundacji Rodzin Górniczych. Prezes Górnośląskiej Fundacji Onkologicznej na rzecz Instytutu Onkologii – Oddział w Gliwicach.