Popadało nam solidnie kilka godzin, no i mamy tego efekty w Przyszowicach. Zalana droga na Brzegu to temat stary prawie jak świat, są jednak ludzie, którym ta sprawa spędza sen z powiek od lat. I co? I nic… Wystarczą dwa dni siarczystej ulewy – mówią mieszkańcy – i jesteśmy od tej strony odcięci. W rzeczy samej – krajobraz już dziś przypomina dziewicze tereny naszych Mazur, nic bardziej mylnego. Ptactwo wodne, chyba tylko ono zadowolone z obecnej sytuacji używa sobie do woli w sąsiedztwie dużych gospodarstw rolnych i wielu firm, niemal sąsiadujących ze wspomnianym rozlewiskiem. Czyżbyśmy naprawdę byli bezsilni wobec tego zjawiska, w dobie lotów bezzałogowych statków powietrznych w rejonie gminy Gierałtowice? Czyżby kaprysy natury i skutki szkód górniczych powaliły nas na kolana i odliczyły do dziesięciu? Wielu mieszkańców twierdzi, że wystarczyłoby uregulować koryto rzeki, która przepływa w okolicach salonu Opla przy ulicy Gliwickiej i byłoby po problemie, a może jest inne wyjście? Tak czy owak, problem powraca z każdym deszczem i trochę wstyd, że jak zalewało, tak zalewa: podwórza, drogę, pola uprawne, a ludzi zalewa jasna krew… Tośmy se pogadali – odpowiada jeden z mieszkańców – a oni mają to jak zwykle w tym samym miejscu… Co prawda, to prawda ale może koniec końców damy radę? Dodajmy, że na łaskawość natury raczej liczyć w tych czasach nie można, a ludzie mają prawo do spokojnego życia.