Na początek dwie konstatacje. Jedna bardzo dobra, druga gorsza. Ta pierwsza to taka, że dziś kończy się kampania przed wyborami Prezydenta RP. Nareszcie koniec z debatami, sondażami, wiecami i hakami. Druga, ta grosza, to taka, że za nieco ponad 2 lata kolejne wybory. Tym razem do parlamentu RP i znowu debaty, sondaże, wiece i haki. Trzeba przyznać, że twórcy obecnej konstytucji zadbali o to, abyśmy stale żyli w trybie kampanii wyborczych, minimalizując czas na realną pracę. Aż dziw bierze, że istnieją takie państwa jak chociażby Włochy, Niemcy czy Węgry, gdzie prezydenta powołuje wybrany przez naród parlament. Natomiast jeżeli już wybiera prezydenta cały naród jak chociażby w USA, Rosji czy Francji, to ma on realną władzę sprawczą, a nie tylko prawo do kontestowania ustawodawstwa. Najfajniejsze jest to, że są takie państwa na świecie jak Wielka Brytania czy Watykan, gdzie nie maja prezydentów i może dlatego jedno z tych państw istnieje ponad 2000 lat, a do drugiego w ramach wspólnoty brytyjskiej przyznaje się prawie połowa świata.
Na tym kończę te polityczne dywagacje, bo jeszcze nie daj Boże, komuś przyjdzie do głowy zmieniać konstytucję i znowu będą debaty, referenda i sondaże, co spowoduje, że ludzie zwracać będą do sklepów telewizory, czego jestem bliski.
Wracając na ziemię, czyli do gospodarki, proponuję na chwilę zainteresować się fenomenem jednego z największych problemów śląskiej gospodarki, jakim jest sytuacja Jastrzębskiej Spółki Węglowej S.A. Co powoduje, że stan tej grupy kapitałowej kompatybilnej gospodarczo, bo grupującej przede wszystkim kopalnie i koksownie, jest ponoć dramatyczna? Na segment wydobycia węgla składają się stosunkowo nowe kopalnie węgla kamiennego, z których najstarszy jest “Knurów”, a najnowszy “mój” “Budryk”. Kopalnie są naprawdę nowoczesne, ale też naprawdę górniczo trudne. Duże głębokości, np. “Budryk” do 1290m, wszędzie metan, jak głębokość to i wysokie temperatury, ale za to stosunkowo niezłe w porównaniu z kopalniami Polskiej Grupy Górniczej, warunki tektoniczne, i do tego węgiel którego w ubiegłym roku wydobyto 12,2 mln ton, czyli na tyle mało, aby się ekonomicznie zbilansować, oczywiście przy dzisiejszych niskich cenach węgla koksowego, którego wolumen producji jest dominujący, i tak będzie zawsze, bo takie tam jest złoże, głęboko zalegające, trudno dostępne, ale jedyne w całej Unii Europejskiej, bo Czesi zamykają ostatnią kopalnię w roku przyszłym.
I tu rodzi się pytanie o pierwszy fenomen. Jak można, będąc monopolistą na rynku europejskim, nie wykorzystywać sytuacji braku konkurencji i świadomie zmniejszać wydobycie. Zmniejszać nie tylko za sprawą katastrof górniczych, ale własnej świadomej działalności, czego najlepszym dowodem jest bezsensowna likwidacja Kopalni “Krupiński” od marca 2017 roku. Kopalnię, którą najpierw pozbawiono, decyzją na wniosek Zarządu i Rady Nadzorczej, zasobów węgla koksowego po to, aby potem “szukać” węgla z dramatycznym skutkiem dla efektywności ekonomicznej. Gdyby nadal fedrował “Krupiński”, byłoby co najmniej 1,5 miliona ton więcej, a może i jeszcze więcej, bo jeszcze w 2014 roku powiększyła kopalnia swój obszar koncesyjny w kierunku północnym. No ale trzeba było przecież zlikwidować.. Tych “fenomenów” w krótkiej historii tej spółki jest wiele. I mógłbym o tym mówić i pisać godzinami, oczywiście gdyby był odbiorca tych wiadomości o realnym wpływie na rzeczywistość, ale takiego nie ma. JSW S.A. miała być prekursorem modelu rynkowego w polskim górnictwie, po to wprowadzono ją w roku 2011 na Giełdę Papierów Wartościowych. Wskaźnikiem wstydu jest kurs akcji tej spółki, który rozpoczął się od 136 złotych za akcje, a dziś szoruje po dnie z wartością nieco ponad 22 złotych. Ale moim zdaniem, sednem problemów tej spółki jest jej struktura właścicielska. Oto uzasadnienie. Spółka jest giełdowa z udziałowcami prywatnymi, ale z dominującą rolą państwa, co przynosi tej spółce spektakularne efekty. Przykładowo, kiedy trzeba pieniędzmi ratować państwowa Kompanię Węglową S.A., właściciel państwowy każe JSW S.A. kupić Kopalnie “Knurów” i “Szczygłowice”. Oczywiście z górniczego punktu widzenia ruch dobry, bo bez tych kopalń nie byłoby już gdzie fedrować w JSW S.A., ale pytam dlaczego trzeba było kupić te kopalnie, skoro właścicielem obu spółek, zarówno Kompanii Węglowej S.A. (dziś PGG S.A.) i JSW S.A. jest skarb państwa. Przecież właściciel miał prawo inkorporować ten majątek do JSW bez wydawania przez JSW S.A. pieniędzy. Dowód? Przykład KWK “Budryk” S.A. należąca do skarbu państwa, inkorporowana do JSW S.A. bez jednej złotówki, można? Można, ale chodziło o sięgnięcie po pieniądze z kasy JSW.
Kolejny przykład na sięganie do kasy JSW S.A. Ostatnie dwa lata, wojna w Ukrainie, ceny na węgiel rosną niebotycznie, zysk JSW S.A. również. Co robi właściciel, wymyśla absolutnie epizodyczny indywidualny podatek od “ponadnormatywnych zysków”, zabiera z kasy 1,5 mld złotych, a może należało zostawić z obowiązkiem inwestowania, żeby związkowcy nie przygarnęli. Przykłady są dramatycznie szkodliwe dla spółki. Jest ich wiele, ale państwo patrzy na spółkę przede wszystkim przez pryzmat roli społecznej, bo to prawie 32 tysiące miejsc pracy w całej grupie kapitałowej, ale jednocześnie specyficzna funkcja produktu tych kopalń, które wydobywając węgiel koksowy nie uczestniczą w i tak iluzorycznym budowaniu bezpieczeństwa energetycznego kraju, bo węgiel koksowy wprawdzie ponoć strategiczny w Unii Europejskiej, ale energetycznie dla polskiej energetyki bezużyteczny. I tu przydaje się ta częściowa własność państwa. Tej własności państwa w JSW S.A. jest na tyle mało, by państwo nie miało prawa jej pomagać, ale na tyle dużo, aby mogło o niej decydować, co znaczy de facto szkodzić. No i dzieje się. Festiwal niekompetencji i siły tych, którzy za nic nie odpowiadają, a wszystko mogą! Skutek widać, strata po pierwszym kwartale 2025 ponad 1,3 mld złotych, czyli więcej niż połowa przychodów ze sprzedaży, jeżeli jeszcze dodamy ubiegłoroczną stratę 7,7 mld złotych, to można tylko pomarzyć o zysku z roku 2023 prawie 1 mld złotych. Ale czemu się dziwić, skoro ceny węgla spadły, koszty wydobycia wzrosły, a produkcja zmalała o 1,3 mln ton, co jest wielkością wydobycia niestety (!) przeciętnej kopalni. Do tematu JSW jeszcze postaram się wrócić, ale skoro zacząłem felieton od polityki, to może na niej skończę publikując marzenie. Marzenie moje jest takie, abyśmy w Dniu Dziecka 1 czerwca, my dorośli, zachowali się tak, żeby nasze dzieci nie musiały się za nas wstydzić