Portal gospodarka i ludzie autor: JM
W poniedziałek, 29 czerwca, do normalnej pracy miały wrócić dwie kopalnie Jastrzębskiej Spółki Węglowej, które zostały zatrzymane w związku z pandemią koronawirusa. Tak się stało jedynie w przypadku kopalni Knurów-Szczygłowice. Budryk wciąż jeszcze nie osiągnął pełnych mocy produkcyjnych.
Decyzję o wstrzymaniu wydobycia 8 czerwca podjął wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Przekonywał, że mimo podjęcia szczególnych kroków ostrożnościowych, takich jak testy przesiewowe wśród górników, w kilku kopalniach doszło do masowych zakaże, więc konieczne jest podjęcie nadzwyczajnych działań.
Chcemy doprowadzić do zduszenia ognisk epidemii koronawirusa na Śląsku. Robimy to w trosce o bezpieczeństwo – mówił Sasin. - To czasowe wyłączenie pracy we wszystkich kopalniach, w których doszło do zarażeń, a których załogi nie zostały w pełni przebadane. Wszyscy zatrudnieni, poza szczątkowym personelem niezbędnym do utrzymania kopalń, przejdą na trzy tygodnie postojowego. Po tym okresie już zdrowi górnicy będą mogli wrócić do pracy – dodał.
Razem stanęło 12 kopalń, w tym od 9 czerwca dwa zakłady JSW - kopalnia Knurów-Szczygłowice. Przestój w dwóch kopalniach spółki miał potrwać do 29 czerwca. Tak też się stało w przypadku kopalni Knurów-Szczygłowice, która w terminie wróciła do normalnego tryby pracy. Jeśli chodzi o kopalnię Budryk, to sytuacja wciąż wraca tutaj normy.
- W kopalni Budryk wydobycie wciąż jest na nieco niższym poziomie. Ten poślizg w powrocie do normnalnej pracy wynika z dużej liczby zakażeń. Obecnie w izolacji przebywa wciąż ok. 150 osób spośród 3 tysięcznej załogi – poinformował w środę, 8 lipca, Sławomir Starzyński, rzecznik JSW.