Polska Rzeczpospolita Górnicza
We Francji nazwaliby to „Déjà vu”. W Indiach – „reinkarnacją” a w Polsce – „klasyczną powtórką z historii”. Kiedy byłem małym chłopcem a ojciec – wtedy sztygar w Kopalni „Zabrze-Zachód” – dostał talon na radio marki „Aga” – takie z zielonym oczkiem i szmatką nad skalą – myślałem, że to nagroda za dobrą pracę.
Potem, w latach 70-tych, kiedy już sam byłem sztygarem, tęskniłem do talonu na Fiata 126p. Dalej wierzyłem, że czekam na nagrodę.
Kiedy w latach 80-tych wymyślili książeczki „G” i płacili „żywą” gotówkę nawet na nadszybiu, zaraz po wyjściu z dołu, już wiedziałem, że jest to forma mobilizacji (czytaj: przekupstwa), aby wydobywać jak najwięcej, przez cały tydzień na okrągło.
Od końca wojny węgiel był bowiem najlepszym polskim pieniądzem. I nawet sobie nie zdawałem sprawy jak okazało się, że były takie lata, kiedy my – górnicy mieliśmy po kilka dni wolnych w ciągu całego roku, wliczając w to tzw. dni ustawowo wolne od pracy, tzn. niedziele i święta, bo soboty były robocze. Kiedy my – górnicy wiedzieliśmy, że było to przekupstwo, które zresztą bardzo się podobało naszym żonom, bo miały za co – bo książeczkami „G” - płacić w sklepach „G” za towary, których inne żony nie miały gdzie kupić. W Polsce nazywano to „przywilejami górników”. Do dziś mam z tego okresu trzy aparaty fotograficzne „Yashica” i kilka wiązań narciarskich, które nie widziały nigdy śniegu. Jakby tego było mało, to jeszcze za każdy przepracowany cały tydzień miałem dzień wolny, który obowiązkowo musieliśmy wykorzystać w formie skomasowanej do 6 dni i to w górniczym ośrodku wczasowym, i ponadto w wyłącznie męskim gronie – z oczywistym uszczerbkiem dla wątroby… Do tego wszystkiego jeszcze wymyślono górnicze bilety PKP na wczasy i subwencje pod nazwą „wczasy pod gruszą” oraz premie tzw. „ołówkowe”. Zaś ukoronowaniem hołdu władzy (czytaj: przekupstwa) były „13” pensje a potem „14” pensje oraz „barbórkowe”.
Od 1992 roku „13-tki” zniknęły, ale „14-tki” i „barbórkowe” przetrwały PRL i doczekały do dziś. Doczekały a nawet wychowały potomstwo w postaci „13-tej” emerytury a może i potem – jak zapowiadali Kandydaci na Prezydenta RP w kampanii – nawet „14-tej” emerytury – czyli współczesne wersje „13-tek” i „14-tek”.
Zatem mamy „13-te” emerytury, może i „14-te” emerytury oraz „bon turystyczny”, jednak różnica jest taka, że teraz to nikomu nie przeszkadza. Kiedy „13-tki” i „14-tki” dostawali tylko górnicy, to zazdrościli wszyscy – dziś wszystkim się podoba. Kiedy „wczasy pod gruszą” dostawali górnicy, to wszyscy zazdrościli. Dziś „bon turystyczny” wszystkim się podoba. Jedni nazwaliby to selektywnym podejściem a inni - hipokryzją. Dla jednych była to nagroda, dla innych – przekupstwo.
Kiedyś chodziło o węgiel. Dziś – o głosy wyborców, ale zawsze jest to dalekie od prawideł ekonomii, a bliższe zwyczajnej socjotechnice. Warto to wiedzieć i rozumieć, ale trudno o to mieć pretensje, bo dokładnie tak samo robią wszyscy w świecie.
Jerzy Markowski