Trybuna Górnicza autor: Jacek Madeja
W przyszłym roku zapotrzebowanie energetyki na węgiel ma być
mniejsze o 7 mln t. Jak informują przedstawiciele strony związkowej, Ministerstwo Aktywów Państwowych chce, by o tyle produkcję zmniejszyły kopalnie Polskiej Grupy Górniczej.
Dlaczego tylko jedna spółka ma ponosić koszty transformacji? – pytają związkowcy i przyznają, że to jeden z głównych spornych punktów stojących na przeszkodzie w wypracowaniu umowy społecznej, która zgodnie z wcześniejszym porozumieniem ma być podpisana 15 grudnia.
Zapotrzebowanie będzie niższe
Wraz z przyspieszeniem transformacji energetycznej zmniejsza się zapotrzebowanie na węgiel. Choć tempo tych zmian i ostatnie deklaracje wiceministra aktywów państwowych mogą być kubłem zimnej wody na głowy górników.
Z przeprowadzonych w połowie roku analiz wynika, że zapotrzebowanie krajowej energetyki na węgiel kamienny w 2021 r. będzie niższe o 7 mln t od planowanego, a więc możemy spodziewać się dalszego spadku wydobycia. W trakcie prac nad umową społeczną dokonamy ponownej analizy zapotrzebowania na węgiel oraz możliwości jego lokowania na rynku, co przełoży się na plany wydobywcze spółek – zapowiedział wiceminister Artur Soboń w rozmowie z Górniczą.
Jak argumentują przedstawiciele strony związkowej, problemem jest nie tylko drastyczne zmniejszenie popytu na węgiel, ale również plany, aby o tyle wydobycie zmniejszyła PGG. Jak nietrudno policzyć, 7 mln t to jest dokładnie tyle, ile w 2019 r. wydobyły węgla trzy przynoszące straty kopalnie PGG – Ruda, Sośnica i Wujek.
Bogusław Hutek, lider górniczej Solidarności i szef związku w Polskiej Grupie Górniczej, nie pozostawia wątpliwości, że termin podpisania umowy społecznej ustalony na 15 grudnia nie zostanie dotrzymany. Jak wskazuje, głównym problemem jest właśnie kwestia wysokości przyszłorocznego zapotrzebowania na węgiel oraz obciążenia tą luką poszczególnych spółek.
Głównym problemem, który wymaga wyjaśnienia, są plany energetyki zakładające zmniejszenie zapotrzebowania na węgiel w przyszłym roku o 7 mln t. Już sama ta wielkość budzi wątpliwości – były już takie momenty w historii, że energetyka alarmowała o milionach ton węgla na zwałach, po czym przyszła zima i w kolejnym roku okazywało się, że węgla brakuje. Poza tym rozmawiamy również o inwestycjach w nowe technologie węglowe, które także mogłyby zwiększyć zapotrzebowanie na węgiel. Kolejną sprawą jest kwestia tego, jak to zmniejszone zapotrzebowanie na węgiel miałoby zostać rozdzielone pomiędzy poszczególne spółki. Nie może być tak, że cały ten ciężar przyjmie na siebie Polska Grupa Górnicza, jej kopalnie i jej pracownicy. Inne spółki też powinny w tym uczestniczyć. Musimy mieć jasność, czy kopalnie PGG mają łącznie wydobyć np. 25 mln t węgla, czy mniej, bo tylko wtedy można zaplanować dokładnie poziom wydobycia w poszczególnych zakładach i wielkość zatrudnienia – zaznacza Bogusław Hutek.
Nadal punkty sporne
Krzysztof Stanisławski, przewodniczący MZZ „KADRA” Górnictwo, również wskazuje na wciąż nierozwiązane punkty sporne, które sprawiają, że trudne będzie podpisanie umowy w połowie grudnia.
Niemniej jednak powinniśmy się spotkać w tym terminie, żeby wypełnić zapisy tego porozumienia. Liczę, że podczas tego spotkania upewnię się, że wszystko, co ustaliliśmy do tej pory, jest realizowane. Póki co, mamy dwa problemy i kwestie do rozwiązania – sytuację w kraju oraz ustalenia z Unią Europejską. Jak wiadomo, UE musi nasze rozwiązania zaakceptować, ale najpierw my musimy je szczegółowo przygotować i chcieć je potem wdrożyć. To musi dotyczyć wszystkich – nie tylko górników ze wszystkich spółek, ale też energetyków. Tutaj pojawiają się problemy. Można powiedzieć, że jeśli chodzi o nasze krajowe podwórko, to wciąż mamy nierozwiązaną kwestię między górnikami z poszczególnych spółek, a druga kwestia sporna jest na linii górnictwo-energetyka. W pierwszym przypadku problem polega na tym, że podpisaliśmy założenia planu dla całego górnictwa. Umówiliśmy się, że górnictwo będzie funkcjonować do 2049 r., ale tylko kopalnie PGG oraz Węglokoksu zostały umiejscowione na osi czasu. Jednak nie ma tam kopalń z Taurona Wydobycie oraz Bogdanki. To trzeba z całą pewnością uzupełnić. Natomiast w przypadku energetyki okazuje się, że plany wykorzystania i remontów bloków węglowych są rozbieżne z naszymi ustaleniami. To również trzeba wyjaśnić i bardzo szczegółowo ustalić, żeby za jakiś czas nie okazało się, że jakaś kopalnia ma fedrować do określonego roku, ale nie ma co zrobić z wydobytym węglem, bo energetyka nie ma go gdzie spalić – argumentuje Stanisławski.
Trudno wymagać, aby produkcję ograniczała jedyna spółka węglowa, która radzi sobie na rynku całkiem dobrze, czyli LW Bogdanka, więc jak nietrudno się domyślić, związkowcy oczekują, że część kosztów obniżenia popytu na węgiel poniosą zakłady Taurona Wydobycie. 2020 r. to kolejny już rok, który trzy kopalnie Taurona zamkną z dużą stratą. W ciągu 9 miesięcy br. kopalnie Taurona (ZG Sobieski, ZG Janina i ZG Brzeszcze) osiągnęły stratę operacyjną (EBIT) sięgającą 348 mln zł. Tylko niewielkim pocieszeniem może być to, że strata jest mniejsza niż w poprzednich latach – w analogicznym okresie 2019 r. wyniosła ona 676 mln zł, a w 2018 r. – 917 mln zł.
Wiele nierozwiązanych problemów
W ocenie Bogusława Ziętka, szefa Sierpnia ’80, za to, że umowa społeczna nie zostanie podpisana w terminie, odpowiada strona rządowa.
My dołożyliśmy wszelkich starań, żeby z tych terminów się wywiązać, natomiast rząd nie bardzo się kwapił do tego, żeby dotrzymać tej daty. Wciąż pozostaje bardzo wiele nierozwiązanych kwestii. To np. sprawa funkcjonowania poszczególnych kopalń. W porozumieniu z września mieliśmy zapisane, że zostaną przygotowane analizy dotyczące funkcjonowania takich kopalń, jak: Halemba i Bielszowice, Ziemowit, Bolesław Śmiały czy Sośnica. Z tego co wiem, nie udało się w najmniejszym stopniu w tych kwestiach dojść do porozumienia podczas pracy w zespołach. Ale również w innych zespołach, które dotyczyły osłon socjalnych czy nowych technologii, nie ma zgody – mówi Ziętek.
Podczas wrześniowych rozmów zyskaliśmy deklarację ze strony rządowej odnośnie tego, że nadwyżka na rynku węgla nie wyniesie 7 mln t, tylko dzięki znalezieniu zbytu na 4 mln t węgla z PGG będzie niższa o tę wielkość. Z takimi ustaleniami rozstawaliśmy się we wrześniu. Tymczasem dzisiaj znów słyszymy, że PGG musi zmniejszyć wydobycie o 7 mln t. To podaje w wątpliwość jakikolwiek sens tych negocjacji i pokazuje, że rząd nie trzyma się własnych zobowiązań. Poza tym nie bardzo rozumiem, z czego wynika pomysł, że tylko PGG ma być obciążona tą wielkością 7 mln t węgla, której energetyka nie chce odebrać w 2021 r. Jeśli w przyszłym roku PGG nie będzie mogła sprzedać 7 mln t węgla, to oznacza de facto postawienie tej firmy w stan bankructwa – dodaje szef Sierpnia ’80.