Portal gospodarka i ludzie autor: MD
Johann Bros: Chcemy rozmawiać ze Spółką Restrukturyzacji Kopalń w sprawie Szybu Wilson
O sytuacji szybu Wilson w Katowicach oraz o trudnych relacjach z właścicielem budynku, którym jest Spółka Restrukturyzacji Kopalń rozmawiamy z Johannem Brosem, prezesem firmy Pro Inwest, która od lat wynajmuje i troszczy się o tę nieruchomość.
Czym właściwie jest dzisiaj Szyb Wilson?
Galeria Szyb Wilson to największa prywatna galeria sztuki w Polsce – jej powierzchnia wystawiennicza wynosi ponad 2500 m kw. Szyb znajduje się w Katowicach, na granicy trzech dzielnic: Nikiszowca, Janowa oraz Szopienic. Budynki zostały zaprojektowane przez kuzynów Emila i Georga Zillmannów, a znajdujące się na terenie dzisiejszej galerii szyby początkowo nazywały się Richthofen i Hulda. W 1935 r. zostały przemianowane na Wilson, od nazwiska prezydenta Stanów Zjednoczonych. Po wojnie teren należał do Kopalni Wieczorek.
Szyb zamknięto w 1995 r. Trzy lata później firma Pro Inwest, której jestem prezesem, prezes Fundacji Eko-Art Silesia Monika Paca oraz zespół entuzjastów z obu tych podmiotów postanowiło zaadaptować tę zabytkową budowlę na galerię sztuki współczesnej. Odnowa i rewaloryzacja budynku wiązała się również z rewitalizacją społeczną okolic pokopalnianych zabudowań. Dziś Szyb Wilson jest znany nie tylko w Katowicach, ale również w całym kraju. To miejsce spotkań artystów oraz katowickiej społeczności. To miejsce, gdzie swoje biura i magazyn ma wiele firm. To ich miejsce pracy i działalności. To miejsce, gdzie magia przeplata się z realizmem. To miejsce ciepłe i spokojne, które stworzyliśmy przez ostatnie 23 lata naszej ciężkiej pracy.
Nasza galeria nie jest galerią komercyjną, nie mamy stałego dofinansowania zewnętrznego. Oczywiście, jest tworzona kolekcja, bardziej tworzy ją fundacja i tu trzeba wspomnieć, że Galeria Szyb Wilson jest wspólnym projektem Fundacji Eko-Art Silesia i firmy Pro Inwest. Staramy się robić wydarzenia non profit tak, żeby mogły się same finansować. Wstęp na nie jest wolny, ale ze środków własnych musimy zapłacić osobom pracującym w galerii - naszym portierom, pracownikom budowlanym i administracyjnym. Mamy nadzieję, że w przyszłości Fundacja będzie dysponowała większymi środkami. Wówczas ta działalność kulturalna będzie mogła mieć szerszy zakres.
Zabudowania po dawnym szybie kopalni Wieczorek zajmujecie już od ponad 20 lat. W tym czasie nieruchomość zmieniała właścicieli. Obecnie należy do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, która - jak wskazała – skutecznie wypowiedziała Wam umowę najmu. W czym tkwi problem?
Pierwszą umowę zawarliśmy w 1998 r. z Kopalnią Węgla Kamiennego Wieczorek. Nasza współpraca przez wszystkie lata układała się bardzo dobrze. Traktowaliśmy się po partnersku. Potem prawnym właścicielem obiektu został Katowicki Holding Węglowy. Po nim była Śląsko-Dąbrowska Spółka Mieszkaniowa i w kwietniu 2019 r. poinformowano nas pisemnie, że Spółka Restrukturyzacji Kopalń weszła w prawa i obowiązki umowy z dnia 1 kwietnia 1998 r., którą zawieraliśmy z kopalnią. W naszym mniemaniu umowa pomiędzy stronami jest nadal ważna i wyłącznie na tych warunkach, na których została zawarta i podpisana.
Współpraca z SRK układała się bardzo pozytywnie i spotkania przebiegały w przyjaznej atmosferze. Jednak w maju 2019 r. SRK wypowiedziało warunki umowy firmie Pro Inwest, którą reprezentuję. Stwierdzono, że płacimy za niski czynsz. Była to kwota w wysokości 65 tys. zł netto.
Zostali powołani rzeczoznawcy z ramienia SRK, którzy robili aktualizację wartości obiektu. Co ciekawe dopiero trzecia wycena została zaakceptowana przez Spółkę. Tam wyliczono czynsz na 84 tys. zł netto. Nie mamy pojęcia skąd się wzięło takie wyliczenie, biorąc pod uwagę stawki wynajmu, jakie mamy w Wilsonie i ogółem w tym rejonie Katowic. Pamiętajmy, to nie jest centrum miasta i nie jest to budynek klasy A. Dodatkowo SRK zażądała wpłaty kaucji ponad 300 tys. zł. Powiem wprost, firma Pro Inwest nie posiada pieniędzy na pokrycie tak wysokiej kaucji.
To tylko niektóre z zapisów nowej zaproponowanej nam umowy, w której ponadto nie udzielono nam zapewnienia w sprawie pierwokupu obiektu. Na tym nam szczególnie zależy, bo wszystko co powstało na terenie Szybu Wilson, powstało dzięki Pro Inwest. To my ten teren i obiekt doprowadziliśmy do stanu, w jakim się obecnie znajduje. To była ruina i w przywrócenie świetności temu miejscu zainwestowaliśmy potężne pieniądze. Chcemy współpracować z SRK, ale na warunkach określonych w pierwotnej umowie. Trzeba też wspomnieć, że SRK - po wypowiedzeniu tej umowy - wysłała nam nowy dokument wraz z protokołem uzgodnień. Odesłaliśmy ja z naszymi uwagami, ale nie było żadnej możliwości w kwestii negocjacji. Miało być tak, jak chce SRK i koniec.
Była jakaś wymiana dokumentów, może próbowaliście rozmawiać w tej sprawie? Czy udało się jakoś poznać wzajemne stanowiska?
Wielokrotnie próbowaliśmy się spotkać się i rozmawiać z SRK. Ostatnie spotkanie było w listopadzie 2019 r. i przebiegało w bardzo przyjaznej oraz konkretnej atmosferze. Wszyscy przedstawiciele Spółki deklarowali chęć współpracy. Niestety pod koniec listopada 2020 r. otrzymaliśmy wspomniany już protokół uzgodnień. Mieliśmy go podpisać, podobnie jak nową umowę. Jednak nie byliśmy w stanie ich zaakceptować. W tym czasie zmienił się zarząd Spółki i już nikt nie chce się spotkać i rozmawiać. Jedyny kontakt to pisma, z których wynika wprost, że albo się zgadzamy na takie warunki, albo się żegnamy z Szybem Wilson. Od początku tego roku napisaliśmy pięć pism, w których prosiliśmy o spotkania i rozmowę. Niestety, do dziś nie udało się umówić na żadne spotkanie. Uważamy, że tylko konkretna rozmowa może pomóc w tym temacie.
Jaka jest zatem wasza propozycja?
Nadal podtrzymujemy chęć współpracy z SRK i tym samym nadal chcemy zarządzać Szybem Wilson. Oczywiście jako Pro Inwest chcemy go kupić w ramach przetargu, przy uwzględnieniu poniesionych przez nas nakładów związanych z ogromem prac wykonanych przy Szybie. Dotychczas były już trzy takie przetargi i wszystkie trzy zostały unieważnione z niewiadomych przyczyn.
Jakie są wasze dalsze plany wobec Szybu Wilson?
Najlepiej było oczywiście, gdyby Wilson można było kupić. My podpisując pierwszą umowę, mieliśmy zagwarantowany zakup w ramach przetargu. Jeżeli nie zakup, to dalsza dzierżawa nieruchomości i dalszy rozwój tego miejsca, a tym samym promocja kultury i sztuki w kraju oraz na świecie. Chcemy organizować dalej wystawy, festiwale i inne wydarzenia kulturalne. Zależny nam na promowaniu artystów. Przy tym wszystkim chcemy dalej rewitalizować obiekt, dbać o niego i promować go.
Mówił Pan o poniesionych nakładach. Co zatem jest największym wyzwaniem przy zarządzeniu takim postindustrialnym obiektem?
Przede wszystkim utrzymanie go w należytym stanie technicznym. Obiekt jest stary, przedwojenny, wymaga ciągłych napraw, remontów a wreszcie modernizacji. To wymaga ogromnych nakładów finansowych. Gdyby obiekt był nasz, moglibyśmy starać się o jakieś dotacje i dalej modernizować Wilsona, który tego potrzebuje koniecznie. Teraz jest ciężko, żyjemy tylko z czynszów z podnajmu lokali. Niestety czas jest trudny. Część lokali mamy pustych, część najemców się wyprowadziła.
Boimy się, iż po przejęciu obiektu przez SRK, nie będzie on już tak o niego dbał oraz inwestował. Obawa nasza podyktowana jest tym, iż widzimy ile obiektów na Śląsku - i nie tylko – niszczeje, gdy nie ma właściciela lub gdy właściciel nie ma ku temu zamiłowania. Przyznam, że ciężko jest prowadzić taki obiekt, jednak my po 23 latach patrzymy na niego jak na nasze dzieło, które wciąż wymaga dużo pracy.
Wilson to nie jest nieruchomość dochodowa, z samych czynszów od podnajemców nie bylibyśmy w stanie zapłacić czynszu dla SRK, mediów i pozostałych kosztów związanych m.in. z ochroną, ubezpieczeniem i szeroko pojętą konserwacja. Aby to sfinansować musimy sięgać do innych źródeł. Jednak to nie dochody z Wilsona są sprawą pierwszoplanową. Tu chodzi o prestiż tego miejsca. To zaszczyt tu być i pracować.
Pamiętam, jak w 1998 r. ówczesna miejska konserwator zabytków z Katowic Stefania Adamczyk powiedziała mi, aby spróbował uratować ten obiekt. Wówczas był on przeznaczony do wyburzenia. Podjąłem się tego zadania i przez te 23 lata udało się - dzięki zaangażowaniu wielu osób i sił - stworzyć takie magiczne miejsce. I co teraz tak jak gdyby nigdy nic mamy stąd odejść?