Jedna demonstracja energetyków problemu nie rozwiąże

Autor: JD
 
Krajowy Sekretariat Górnictwa i Energetyki (KSGiE) NSZZ Solidarność zdecydował
o przeprowadzeniu 9 czerwca manifestacji pracowników kopalń, elektrowni, elektrociepłowni oraz zakładów zaplecza górnictwa. - Jeżeli będzie to jedna manifestacja: pierwsza i zarazem ostatnia, to raczej nie będzie ona miała większego znaczenia - ocenia w rozmowie z portalem WNP.PL Kazimierz Grajcarek, były przewodniczący Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ Solidarność.
9 czerwca 2021 roku o godz. 12.00 zaplanowano manifestację przed Przedstawicielstwem Komisji Europejskiej w Polsce, przy ul. Jasnej w Warszawie.
Stamtąd ma się odbyć następnie przemarsz przed siedziby: Ministerstwa Aktywów Państwowych, Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii oraz Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
W sektorze energetycznym rosną obawy co do przyszłości branży.
- Jeżeli będzie to jedna manifestacja: pierwsza i zarazem ostatnia, to raczej nie będzie ona miała większego znaczenia - ocenia w rozmowie z portalem WNP.PL Kazimierz Grajcarek, były przewodniczący Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ Solidarność. - Jeżeli natomiast byłaby to jedna z całej serii demonstracji, to co innego. Miałaby to być seria demonstracji skierowana nie tylko w stronę naszego rządu, ale także w stronę Unii Europejskiej i Europejskiego Zielonego Ładu. Z takim żądaniem, że trzeba usiąść do stołu i jeszcze raz przedyskutować sprawy dotyczące energetyki - dodaje Kazimierz Grajcarek.
I wskazuje, że w ostatnim czasie pojawiają się w obszarze energetyki zdarzenia, które muszą budzić niepokój. W tym między innymi możliwość przedłużenia realizacji Baltic Pipe po stronie duńskiej.
- Uważam, że kwestia zobowiązania nas niedawno przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej  do natychmiastowego zaprzestania wydobycia węgla brunatnego w kopalni w Turowie, czy kwestia opóźnienia Baltic Pipe, to nie są żadne przypadki - wskazuje Kazimierz Grajcarek. - To natomiast sygnały, aby rządzący u nas wreszcie dojrzeli, co mogą zrobić politycy niechętni naszemu państwu. Obecnie premier Mateusz Morawiecki oraz ministrowie odpowiedzialni za energetykę otrzymują sygnały, z których widać, że zagrożenia dla naszej energetyki mogą przyjść z wielu różnych stron. I nie rozumiem tego, że oni tych sygnałów nie dostrzegają. A są to tak poważne i niepokojące sygnały, że trzeba usiąść do stołu i poważnie rozmawiać na tematy energetyki oraz polityki klimatycznej - podkreśla Kazimierz Grajcarek.
I wskazuje na zagrożenia płynące z odchodzenia od wydobycia węgla.
Nie uzależnić się w zakresie surowców od innych
- Dlaczego przykładowo nie poprawiać sprawności energetycznej w zakresie węgla, tylko przestawiać się na inne źródła. Przecież ten, kto nie będzie miał dostępu do własnych surowców, ten będzie uzależniony od innych - zaznacza Grajcarek. - A poprzez utratę suwerenności energetycznej będziemy też tracić suwerenność państwową. Obecnie przecież wszystko, w tym cała gospodarka, opiera się na energii elektrycznej. Elektrownie jądrowe pewnie u nas powstaną, jeżeli rząd się uprze, aby powstały. Chodzi bowiem o potężne pieniądze i zarobią na tym firmy z zagranicy. Ten, kto da nam technologię i będzie budował te elektrownie jądrowe, ten na tym świetnie zarobi - podkreśla Grajcarek.
Wskazuje przy tym, że pojawia się również miedzy innymi taki temat czy w okresie eksploatacji elektrowni jądrowych, które planuje się wybudować w Polsce, możliwe będzie zapewnienie do tych elektrowni paliwa.
- Jedna kwestia to zbudowanie takich elektrowni, a inna to możliwości ich późniejszej eksploatacji. Ta demonstracja zaplanowana na 9 czerwca, jeżeli na niej się zakończy, niewiele wniesie. To musi być początek szeregu akcji, które zmienią podejście naszego rządu do kwestii energetyki oraz tzw. Europejskiego Zielonego Ładu - podsumowuje Kazimierz Grajcarek.