Jerzy Dudała
Wielka Brytania nie do końca żegna się z czarnym złotem. Spółki West Cumbria
Mining w Zachodniej Cumbrii zamierza wydobywać węgiel koksowy a rząd w Londynie, mimo głosów sprzeciwu, nie mówi na razie "nie".
Nowy projekt kopalni jest obecnie przedmiotem sporu. Pojawiają sie argumanty znane również z Polski o racjonalności takiego wydobycia – zamiast odległego importu, czy sprowadzania gotowych produktów.
Węgiel koksowy West Cumbria Mining mógłby stać się konkurencją dla produkcji Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Budowa nowego zakładu miała rozpocząć się już w 2020 roku, ale zablokowała to pandemia COVID-19. Teraz West Cumbria Mining zamierza postawić na swoim, mimo kontrowersji środowiskowych wokół projektu.
West Cumbria Mining (WCM) nie ma łatwego życia ze swoim projektem. Głosów sprzeciwu wobec wydobycia węgla nie brakuje a ostateczna decyzja w tej sprawie będzie należeć do brytyjskiego rządu.
W nowej angielskiej kopalni węgiel koksowy, który jest na unijnej liście surowców strategicznych, byłby wydobywany z dna morskiego potrzebny do produkcji stali. Firma West Cumbria Mining wskazuje, że wydobywany lokalnie węgiel ograniczyłby import surowca, co w ostatecznym rozrachunku zmniejszyłoby także emisję dwutlenku węgla, z jaką mamy do czynienia w trakcie transportu węgla na dużych odległościach. Poza tym nowa kopalnia oznaczałaby nowe miejsca pracy.
Głosy za i przeciw
Jednak w związku z tym, że Wielka Brytania będzie w listopadzie gospodarzem ONZ-owskiego szczytu klimatycznego COP26, a rząd ogłosił, że do 2050 roku kraj ma osiągnąć zerową emisję netto gazów cieplarnianych, planowana budowa nowej kopalni budzi coraz to większe emocje.
Pojawiły się nawet głosy, że podważa ona wiarygodność inicjatyw premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona na rzecz powstrzymania zmian klimatycznych. Z drugiej strony ewentualne zablokowanie przez rząd budowy kopalni byłoby kłopotliwe politycznie – z uwagi na obiecywane mieszkańcom regionu miejsca pracy.
W liście wysłanym do radnych z Cumbrii minister budownictwa i społeczności lokalnych Robert Jenrick poinformował, że sprawa kopalni nie ma charakteru wyłącznie lokalnego, wobec czego przeprowadzone zostaną publiczne konsultacje przed podjęciem ostatecznej decyzji, która będzie należała do rządu.
Ostatnią nową głębinową kopalnią węgla w Wielkiej Brytanii była Asfordby Colliery w hrabstwie Leicestershire, której budowę zaczęto w 1987 roku. Z kolei ostatnią działającą głębinową kopalnię węgla - Kellingley Colliery w hrabstwie North Yorkshire - zamknięto w 2016 roku. Zamysł uruchomienia po latach nowej kopalni węgla budzi kontrowersje.
- Ten projekt budowy nowej kopalni wynika wprost z rosnącego zapotrzebowania na brytyjskim rynku (i nie tylko) na węgiel koksowy. Gospodarka brytyjska, ale także europejska, wbrew wielu pseudofaktom, bardzo potrzebuje tego produktu, co najlepiej pokazują w ostatnim czasie rosnące ceny stali, wynikające wprost ze zbyt małej jej podaży - zaznacza w rozmowie z portalem WNP.PL dr hab. inż. Paweł Bogacz, prof. Akademii Górniczo-Hutniczej.
Wskazuje przy tym, że Wielka Brytania ma, jak widać, wciąż zasoby, które nie tylko od strony technicznej, ale przede wszystkim ekonomicznej, mogą zostać pozyskane, by zaspokajać ten popyt w niedalekiej przyszłości.
Czymś naturalnym jest więc chęć sięgnięcia po nie. Powyższe pokazuje, że musimy otwarcie powtarzać, iż w ramach rozwoju ekonomii cyrkularnej, element jej zasilania, który stanowiony jest przez górnictwo („pierwotne” lub „wtórne”), zawsze będzie występował – zaznacza Paweł Bogacz. – Wracając jeszcze do jednego z poprzednich zdań, pragnę podkreślić, że Brytyjczycy zwracają w tym projekcie szczególną uwagę na jego wysoką efektywność ekonomiczną, uwzględniając w niej także mocno kwestie prośrodowiskowe – i to pomimo zdecydowanie wyższych wymagań środowiskowych, niż w latach 90-tych XX wieku, kiedy górnictwo węgla kończyło się na Wyspach - dodaje.
Jednocześnie wskazuje, że Brytyjczycy są w tym elemencie w pełni profesjonalni od strony liczb, a także działają w modelu dialogu i budowania relacji z interesariuszami.
- Powinno to stanowić również wskazanie dla nas, że warto korzystać z takich rozwiązań i że idąc w tym kierunku, można osiągać sukces w tej branży, tak niełatwej dla uzyskania licence to operate - zaznacza Paweł Bogacz. - Reasumując: jest to projekt, który może się obronić i to pod kątem zarówno ekonomii, jak i ekologii, stanowiąc dobry benchmark dla górnictwa w Polsce – podkreśla.
Wielka Brytania na razie spotyka się z krytyką ze strony aktywistów zajmujących się zmianami klimatu za swoją decyzję o kontynuowaniu planów budowy pierwszej głębinowej kopalni węgla w kraju od przeszło trzydziestu lat.
Bez węgla koksowego w hutnictwie ani rusz
- Na chwilę obecną nie da się produkować stali na skalę przemysłową bez węgla koksowego - przypomina w rozmowie z portalem WNP.PL Paweł Kołodziej, przewodniczący Federacji Związku Zawodowego Górników Jastrzębskiej Spółki Węglowej. - Zatem jeżeli przykładowo brytyjska gospodarka potrzebuje tego surowca, to należy po niego sięgnąć. Są obecnie takie technologie, które umożliwiają pozyskiwanie tego surowca z dbałością o środowisko. Ekolodzy oczywiście zrobili sobie religię z walki z węglem. Jakby nie chcieli zdać sobie sprawy z tego, że przecież postulowana przez nich transformacja energetyczna potrzebuje i będzie potrzebować między innymi znaczących ilości stali - dodaje Paweł Kołodziej.
Projekt West Cumbria Mining o wartości ok. 165 milionów funtów ma na celu wydobycie węgla koksowego potrzebnego w branży stalowej. West Cumbria Mining podało we wniosku, że kopalnia zostanie zamknięta do końca 2049 roku. Zwolennicy jej budowy twierdzą, że kopalnia stworzy setki miejsc pracy i wyprodukuje węgiel potrzebny na stalowym rynku w Wielkiej Brytanii. Węgiel z kopalni mógłby wesprzeć produkcję stali w kraju, a użycie węgla rodzimego pozwoliłoby zredukować emisję dwutlenku węgla emitowanego w trakcie importu surowca z Australii bądź Stanów Zjednoczonych.
Od samego początku rozwoju projektu firma West Cumbria Mining zaznacza, że przywiązuje dużą wagę do kwestii ekologicznych. Budynki zakładu zaprojektowano przykładowo w ten sposób, by wyglądały zupełnie inaczej niż w przypadku historycznych terenów kopalnianych.
Przy budowie kopalni potrzeba materiałów, które należy dostarczać na bieżąco. Zamiast dostarczać je pojedynczo na teren kopalni przez dostawców – postanowiono przyjąć model dostaw do magazynu znajdującego się poza terenem zakładu. A następnie stworzyć własny system dostaw, by zapewnić cztery terminowe dostawy na dzień, wyznaczoną trasą. Dzięki temu transport nie przyczyni się do przeciążenia lokalnej sieci dróg.
- Znam ten projekt i podzielam motywacje inwestora. Projekt jest technicznie absolutnie nowatorski, bowiem ma to być kopalnia bez szybów, która pochylniami z powierzchni udostępnia pokłady węgla pod dnem morskim - zaznacza w rozmowie z portalem WNP.PL Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki. - Model kopalni i zabudowa powierzchni mają być wręcz futurystyczne, ale co najważniejsze – ma to być kopalnia niezwykle efektywna ekonomicznie, która będzie wydobywała co najmniej 3 mln ton węgla koksowego na rok, z załogą nie większą jak 500-800 osób. W tym 500 osób załogi własnej - dodaje.
Jego zdaniem już samo to zestawienie – planowanego poziomu wydobycia z zatrudnieniem – pokazuje, że konkurencyjność kosztów wydobycia tego węgla będzie nieporównywalna, czyli dużo wyższa od głębinowych kopalń węgla koksowego ulokowanych w Europie, w tym kopalń Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
- Węgiel, który miałby być w tej nowej kopalni wydobywany, miałby być przeznaczony wyłącznie na rynek brytyjski - podkreśla Jerzy Markowski. - Oczywiście nie będzie służył do celów energetycznych, chodzi tu bowiem o węgiel koksowy potrzebny do produkcji stali. Jest wręcz wzorcowym sposób myślenia brytyjskiego rządu, że skoro gospodarka kraju czegoś potrzebuje, a mamy tego zasoby naturalne u siebie, to trzeba po nie sięgać z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii. A przede wszystkim lepiej stworzyć rynek pracy dla około 800 osób w Wielkiej Brytanii niż utrzymywać tysiące miejsc pracy w innych państwach, które wydobywają węgiel koksowy i eksportują go później do Wielkiej Brytanii - zaznacza.
Wskazuje przy tym, że Brytyjczycy rozumieją to, czego nie mogą zrozumieć polscy przeciwnicy węgla: że samo wydobywanie tego surowca nie jest uciążliwe ekologicznie, tylko sposób jego użytkowania. Jeżeli więc zastosują najnowocześniejsze technologie wydobywcze, to będą mieli efektywność ekonomiczną kopalni.
Najnowocześniejsze dostępne standardy
- A jeżeli z kolei wykorzystają najnowocześniejsze technologie koksownicze, zwłaszcza ograniczające emisję dwutlenku węgla oraz innych związków chemicznych, to absolutnie obronią się ekologicznie - twierdzi Jerzy Markowski. - Już nie mówiąc o tym, że otwierają też sobie drogę do nowoczesnych technologii pokoksowniczych, jak chociażby produkcja wodoru. Ten projekt jest dla nas nauczką, że dogmatyzm w myśleniu o przemyśle jest de facto prymitywnym sposobem myślenia. Od tego bowiem jesteśmy inżynierami, żeby wiedzieć, jak to zrobić, wbrew dogmatykom uważającym, że wszystko to, co ma związek z górnictwem, jest tylko szkodliwe - dodaje Jerzy Markowski.
Zaznacza przy tym, że obserwuje rosnącą presję ze strony przeciwników tego projektu, którzy posługują się dokładnie tymi samymi argumentami, jakie są używane przeciwko inwestycjom górniczym w Polsce.
- To jest po prostu wielka zmowa, która eliminuje z Europy produkty przemysłowe, bez których nie da się żyć – ocenia Jerzy Markowski. - Wyspecjalizowały się ostatnimi czasy różnego rodzaju towarzystwa ekologiczne czy kancelarie prawne, które zarabiają na destrukcji. A jednocześnie otwierają w Europie drogę dla tych samych produktów – tyle że wyprodukowanych w Azji bez jakichkolwiek uwarunkowań ekologicznych. A zwłaszcza bez niezwykłego haraczu, który stał się kagańcem dla przemysłu w Europie, w postaci cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla. To, co dzieje się z tymi cenami, jest majstersztykiem spekulacyjnym, który wymknął się spod kontroli europejskich rządów - podkreśla Jerzy Markowski.
- Wierzę, że ta kopalnia powstanie. Wydobycie węgla pod dnem morza przećwiczyli bowiem już nawet w Wietnamie, a model technologiczny to są po prostu najwyższe standardy dostępne i osiągalne w Europie - podsumowuje Jerzy Markowski.