Rozmawiała: Aldona Minorczyk-Cichy
Gospodarka ruszyła, zapotrzebowanie na energię, a co za tym idzie także na
energię z węgla, zwiększyło się, ale jednocześnie nie ma wątpliwości, że jego kres jest realny i właśnie teraz przyspieszają dyskusje o wycofywaniu węglowych mocy wytwórczych w najbliższych kilku latach - mówi w rozmowie z portalem netTG.pl dr ALEKSANDRA GAWLIKOWSKA-FYK, kierowniczka projektu Elektroenergetyka w Forum Energii.
Zbliża się koniec kolejnego - trudnego, pandemicznego roku, a z nim czas podsumowań. Co, pani zdaniem, ważnego podkreślenia wydarzyło się w sektorach energetyki i górnictwa?
To był rok obfitujący w wydarzenia. Na samym początku rząd przyjął tak długo oczekiwaną Politykę energetyczną Polski do 2040 r. W niej znalazły się zapisy o scenariuszach dotyczących miksu wytwórczego i roli węgla w polskiej energetyce. To ważne informacje dla przyszłości branży górniczej, funkcjonowania spółek. One muszą wiedzieć, jak szybko będziemy od tego surowca odchodzić i że jest to nieuchronne. Mimo braku ostatecznej decyzji politycznej w tym zakresie widać, że takie scenariusze były w tym roku już formułowane.
W trakcie roku, a zwłaszcza na jego końcówce, obserwujemy paradoksalną sytuację. Energii z węgla produkuje się w Polsce ciągle dużo, aż 75 proc. To więcej niż w ubiegłym roku. Gospodarka ruszyła, zapotrzebowanie na energię, a co za tym idzie także na energię z węgla, zwiększyło się, ale jednocześnie nie ma wątpliwości, że jego kres jest realny i właśnie teraz przyspieszają dyskusje o wycofywaniu węglowych mocy wytwórczych w najbliższych kilku latach. W konsekwencji zapotrzebowanie na węgiel energetyczny będzie maleć.
Na pewno gwoździem do trumny węgla energetycznego są ceny uprawnień do emisji CO2.
To kolejny rok wysokich wzrostów ceny EU ETS. W rekordowym momencie skoczyły do ponad 90 euro za tonę, teraz nieco spadły. Pytanie, jak ten rozchwiany pandemicznie rynek będzie wyglądał w najbliższych latach, ale trend wysokich cen jest niezmienny i to wpłynie na przyszłość węgla. Poza scenariuszami z PEP 2040, które mówią, że węgla będzie mniej, choć nie wiadomo jeszcze o ile, mamy także dyskusję o umowie społecznej dla górnictwa, zakończeniu eksploatacji w 2049 r. i oczywiście procedowaną w grudniu nowelizację ustawy górniczej, która zakłada wdrożenie wartego 28,8 mld zł systemu wsparcia dla kopalń węgla kamiennego. To ważne dla kondycji i funkcjonowania spółek górniczych, ale cały proces odbył się bez konsultacji społecznych, bez wyjaśnienia skąd i dlaczego taka kwota wsparcia. Wdrożenie proponowanych w nowelizacji rozwiązań wymaga zgody Komisji Europejskiej. Trzeba poczekać na jej decyzję. To wszystko zdecyduje o przyszłości tego sektora, no i oczywiście szeroko pojętej energetyki w Polsce.
Co z Funduszem na rzecz Sprawiedliwej Transformacji, na który czekają regiony górnicze?
Regiony węglowe przygotowały terytorialne plany sprawiedliwej transformacji, które nie zostały jeszcze zaakceptowane przez KE, a w grę wchodzi przecież kilka miliardów euro. Ten fundusz jest częścią Umowy Partnerstwa, czyli najważniejszego dokumentu określającego w co Polska zainwestuje fundusze europejskie na lata 2021-2027. Proces nie jest zakończony. W związku z tym w regionach węglowych panuje niepewność co do przyszłości. Nie ma też jednolitej strategii dla sektora węglowego, bo górnictwo węgla brunatnego nie jest objęte umową społeczną. Podobnie jak nie ma planów transformacji sektora wytwarzania energii elektrycznej. Od dwóch lat trwają dyskusje o wieloletnich ramach finansowych UE. To są pieniądze na finansowanie transformacji energetycznej w Polsce i tych pieniędzy jak na razie nie ma. Gospodarka po najtrudniejszym momencie pandemii ruszyła, więc dzisiaj ten Fundusz Odbudowy miałby już trochę inne znaczenie dla kondycji gospodarki i dla nowych inwestycji, ale niemniej te pieniądze unijne są potrzebne m.in. na sprawiedliwą transformację i to jest duża rzecz, która w tym roku się nie wydarzyła.
Czy wydarzy się w przyszłym roku?
To kwestie polityczne decydują o tym, dlaczego nie mamy zatwierdzonej ani Umowy Partnerstwa, ani Krajowego Planu Odbudowy. Póki co czekamy. Mamy nadzieję, że to zostanie rozwiązane, bo w przeciwnym wypadku byłaby to realna strata szansy na modernizację regionów węglowych.
Wywołane rekordowymi cenami gazu zwiększone zapotrzebowanie na węgiel i produkowaną z niego energię spowodowało, że górnicy i energetycy z tej części sektora, która produkuje prąd z węgla, mogli pomyśleć, że trend się odwrócił i że węgiel ma przyszłość.
Górnicy i energetyka węglowa zasługują na prawdę, a ta brzmi: Nie ma odwrotu od transformacji w energetyce. Powiedzenie prawdy i danie realnego horyzontu pozwoli na przygotowanie się regionom węglowym, często zależnym gospodarczo od tego sektora, na transformację. Da też szansę ludziom na przebranżowienie się. Tu chodzi o system gospodarczo-społeczny ze wszystkimi jego elementami. Zmiana wymaga czasu. Potrzebne są inwestycje energetyczne.
Już 2019 rok pokazał, że rynek energii może funkcjonować inaczej. Zapotrzebowanie na energię mocno spadło, co najszybciej odczuły elektrownie spalające węgiel. Ich udział w miksie spadł w Polsce po raz pierwszy do poniżej 70 proc. Mijający rok, rok odbicia popandemicznego wprawdzie kończymy obserwując wzrost zapotrzebowania na węgiel, nawet przejściowe braki tego surowca, bo elektrownie węglowe znowu produkują więcej energii, ale w długim terminie to niczego nie zmienia. Przed naszą gospodarką, ale też przed gospodarkami innych krajów UE, bardzo klarowna, choć jeszcze daleka droga do przestawienia się na niskoemisyjne technologie. Zresztą już wszystkie unijne kraje poza Polską wyznaczyły daty pożegnania się z węglem. Obecny kryzys został wywołany w ogromnej mierze sytuacją na rynku gazu, niedostępnością Nord Stream 2, szantażem politycznym ze strony Rosji. Ta obecna sytuacja to nie jest jednak coś, co zmieniłoby fundament naszej polityki energetycznej na przyszłe lata.