Rozmawiała: Aldona Minorczyk-Cichy
od zapomnienia górnicze tradycje
Uroczyste wydobywanie ostatniej tony węgla z zamykanych kopalń, pamiątkowe wagoniki stawiane w górniczych miastach – ta tradycja wywodzi się z PRL-u i stała się obiektem badań prof. Marty Tomczok z Uniwersytetu Śląskiego. Pomóżmy jej znaleźć świadków takich wydarzeń oraz związane z tym dokumenty, fotografie.
Kiedy zamykana jest kopalnia, nie ma powodów do radości. To nie tylko koniec produkcji, ale też koniec pewnej historii – zakładu, ludzi w nim pracujących i ich rodzin, dla których „gruba” przez pokolenia była matką żywicielką. Zaczynają się kłopoty ze znalezieniem nowej pracy, przestawieniem życia na nowe tory. Symboliczne wydobycie ostatniej tony, a także upamiętnienie tego momentu w postaci wagonika to moment, który nie przyciąga tłumów, nie jest okazją do świętowania, a raczej do zadumy.
Prof. Tomczok jest stypendystką Marszałka Województwa Śląskiego i przygotowuje publikację pt. „Ostatnia tona. Upamiętnienie węgla jako dobra natury i kultury”.
– W projekcie „Ostatnia tona” chodzić będzie o wykorzystanie istniejącej już tradycji, której materialnym śladem są pamiątkowe wagoniki z węglem, do przygotowania społeczeństwa do rozstania się z wydobywanym w Polsce węglem – jego gatunkami, typami złóż czy miejscami wydobycia, będącymi centralnym punktem biografii niejednej wielopokoleniowej rodziny – podkreśla prof. Tomczok.
Druga część projektu to przyjrzenie się emocjom górników, jakie towarzyszyły wydobywaniu „ostatniej tony”, i dotarcie do osób, które brały udział w tej smutnej ceremonii.
Materiały, na które natrafiłam, to głównie relacje w prasie, pokazujące emocje niemal pogrzebowe, bo i tak wygląda w swojej podniosłości sam rytuał. Chciałabym pozwolić wypowiedzieć się górnikom, świadkom tych wydarzeń. A trzeba pamiętać, że górnicy niekoniecznie się na tym zwyczaju koncentrowali. Bardzo często mijał on bez echa, bo ważniejszy niż wydobywanie tej „ostatniej tony” był szereg innych rzeczy związanych z zamykaniem kopalni – podkreśla prof. Marta Tomczok.
Natrafiła do tej pory na 20 symbolicznych wagoników, m.in. w: Rydułtowach, Rudzie Śląskiej, Katowicach, Mysłowicach, Piekarach Śląskich, Bytomiu, Zabrzu, Świętochłowicach, Siemianowicach Śląskich. To na pewno nie wszystkie, które zostały wywiezione na powierzchnię i postawione jako symbol górniczej przeszłości. Już wiadomo, że część została zniszczona, trafiła na złom. Informacje o ich losach są bardzo ważne. Zadbajmy wspólnie o to, by górnicza historia tego regionu została zachowana i należycie opisana.
Podziel się wspomnieniami
Prof. Marta Tomczok z Uniwersytetu Śląskiego prosi o kontakt (e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub tel. 797 529 821) osoby, które brały udział w uroczystościach wydobycia ostatniej tony węgla w zamykanych kopalniach lub mają wiedzę na ten temat i chcą podzielić się wspomnieniami, są w posiadaniu zdjęć lub innej formy udokumentowania takich wydarzeń.
Wspomnienia na wagę czarnego złota
Rozmowa z dr hab. Martą Tomczok, profesor Uniwersytetu Śląskiego z Wydziału Humanistycznego, stypendystką Marszałka Województwa Śląskiego w dziedzinie kultury na przygotowanie publikacji eseistyczno-fotograficznej pt. „Ostatnia tona. Upamiętnianie węgla jako dobra natury i kultury”.
Skąd wziął się zwyczaj uroczystego i symbolicznego wydobywania na powierzchnię ostatniego wagonika węgla w zamykanych kopalniach?
Źródeł tego zwyczaju wciąż jeszcze nie ustaliłam. Sądzę, że trzeba go wiązać z praktykami stosowanymi w PRL-u po 1945 r. i z zakończeniem cykli tzw. planu 3-letniego (Plan Odbudowy Gospodarczej) czy 6-letniego (tzw. plan budowy podstaw socjalizmu). Na to wskazują m.in. dokumenty Polskiej Kroniki Filmowej np. z 1949 r. i 1952 r. relacjonujące zamykanie wydobycia w kopalniach. To najstarsze udokumentowane źródła, na jakie natrafiłam. Niestety do wspomnień świadków takich wydarzeń jeszcze nie dotarłam, milczy na ten temat też literatura. Zanim wpadłam na pomysł, by tę tradycję opisać, upewniałam się w naszych dwóch najważniejszych muzeach węglowych, czyli dąbrowskiej Sztygarce i zabrzańskim Muzeum Górnictwa Węglowego, czy tam ktoś już nie prowadził takich badań. Dr Beata Piecha-van Schagen, specjalistka od innego górniczego zwyczaju, obchodzonej 4 grudnia Barbórki oraz katalogowania wizerunków św. Barbary, uprzedziła mnie, że mogę natrafić na taki sam problem, z jakim ona się spotkała: zwyczaj nie jest usystematyzowany i same kopalnie nie mają w tym przypadku żadnego narzuconego wzoru postępowania. I tak się stało.
Czy oprócz Polski ten zwyczaj jest praktykowany także w innych krajach?
Na pewno jest znany Czechom. Tam też mamy do czynienia z uroczystym wydobywaniem ostatniej tony, na co wskazują dostępne materiały filmowe. Wagoniki z ostatnią toną węgla znajdują się też w Niemczech, w Zagłębiu Ruhry. W innych regionach Europy i świata zamykaniu kopalń również towarzyszą uroczystości (np. w Stanach Zjednoczonych), ale nie tak podniosłe jak w Polsce.
Ile mamy takich wagoników, gdzie występują? Czy udało się je skatalogować?
Moja lista liczy 20 pozycji. To w porównaniu z liczbą zamkniętych kopalń – stosunkowo niewiele. Wagoniki z ostatnią toną nie zawsze stawały przed likwidowaną kopalnią. Znajdują się w parkach, przed ośrodkiem kultury lub muzeum (w Piekarach Śląskich i Siemianowicach Śląskich) czy, jak w Rudzie Śląskiej i Mysłowicach, na rondach. Głównie są to wagoniki z kopalń zamkniętych po 1989 r., ale jest też kilka starszych (w Lipinach czy Orzegowie).
Skąd się wziął pomysł na skatalogowanie tych obiektów?
W ramach zadania przewidzianego do realizacji ze środków Stypendium w dziedzinie kultury Marszałka Województwa Śląskiego chciałabym zebrać materiał narracyjny i wizualny, który stanie się podstawą książki eseistyczno-fotograficznej w całości poświęconej kulturowo-społecznym perspektywom dekarbonizacji Górnego Śląska. Najważniejszą rolę odegrają w niej różne tradycje i rytuały, znajdujące się już w naszych kulturowych zasobach, ale dotąd niewykorzystywane do oswajania społeczeństwa z końcem wydobycia. Chciałabym opracować dla nich nową ramę interpretacyjną, korzystając z doświadczeń nauki, szczególnie filozofii, sztuki i geologii. Inspiracją jest idea pomnikoterapii Krzysztofa Wodiczki, towarzysząca wystawie w Zachęcie w 2006 roku. W rozmowie z Adamem Ostolskim artysta wyjaśniał, że pomniki są zwykle podejrzewane o „kolaborację z władzą” (przypisuje się im ideologię, znaczenie, symbolikę, wymowę polityczną), dlatego trzeba je poddawać leczeniu (pomnikoterapii).
W przypadku projektu „Ostatnia tona” chodzić będzie o wykorzystanie istniejącej już tradycji, której materialnym śladem są pamiątkowe wagoniki z węglem, do przygotowania społeczeństwa do rozstania się z wydobywanym w Polsce węglem – jego gatunkami, typami złóż czy miejscami wydobycia, będącymi centralnym punktem biografii niejednej wielopokoleniowej rodziny.
Szuka pani uczestników, świadków rytuału związanego z wydobyciem na powierzchnię wagonika z ostatnią toną urobku?
Drugą częścią tego projektu ma być przyjrzenie się emocjom górników, jakie towarzyszyły wydobywaniu ostatniej tonyi dotarcie do tych, którzy brali udział w tej smutnej ceremonii. Materiały, na które natrafiłam, to głównie relacje w prasie, pokazujące emocje niemal pogrzebowe, bo i tak wygląda w swojej podniosłości sam rytuał. Chciałabym pozwolić wypowiedzieć się górnikom, świadkom tych wydarzeń. A trzeba pamiętać, że górnicy niekoniecznie się na tym zwyczaju koncentrowali. Bardzo często mijał on bez echa, bo ważniejszy niż wydobywanie tej ostatniej tony był szereg innych rzeczy związanych z zamykaniem kopalni. W ostatnich latach ten rytuał ma coraz bardziej uroczysty charakter. Ciekawe jest też, co się dzieje z wagonikami, na mocy czyich decyzji trafiły w dane miejsce bądź na złom.
Jakie konkretnie informacje będą przydatne?
Najważniejsze są osoby, które chciałyby się podzielić wspomnieniami i refleksjami. Szukam też górników, którzy niekoniecznie brali udział w uroczystości, ale mają swoje przemyślenia czy skojarzenia. Poszukuję zdjęć, wycinków z prasy. Wspomnienia są na wagę „czarnego złota”, ten projekt ma zaowocować napisaniem książki eseistyczno-reporterskiej, złożonej z ludzkich wspomnień. Będę się starała opowiedzieć historię każdego wagonika. Nie tylko tego, jak i kiedy znalazł się w danym miejscu czy został uratowany przed złomiarzami, ale też z jakiego pokładu, z jakiej głębokości pochodzi węgiel, który w nim się znalazł, jaki to typ surowca.