autor: Kajetan Berezowski
publikacji, spisano sterty kart wspomnień
Emeryci górniczy z Radzionkowa odremontowali skansen upamiętniający miejscową kopalnię. Zakład powstał w 1871 r. i działał przez kolejne 124 lata, przyjmując różne nazwy. Dziś praktycznie nie ma po nim śladu. Jedyne, co pozostało, to właśnie ów skansen.
Likwidacja kopalni rozpoczęła się w 1996 r. Sześć lat później, gdy teren po niej był praktycznie pusty, firma okołogórnicza przywiozła przed dawną jego bramę połowę koła szybowego, sekcję ścianowej obudowy zmechanizowanej oraz trzy wozy do transportu urobku. Sprzętem zaopiekowali się związkowcy. Oni też postawili symboliczny przodek, wykorzystując odrzwia obudowy typu ŁP. Począwszy od 2006 r. na Barbórkę przy kapliczce patronki górników spotykali się byli pracownicy kopalni. Nie było jednak nikogo, kto zadbałby o górnicze pamiątki zebrane na 120 metrach terenu. Dopiero dwa lata temu działające w Radzionkowie Koło Emerytów Górniczych wyszło z inicjatywą wyremontowania całego obiektu. Trudy organizacyjne przedsięwzięcia wziął na siebie Władysław Twardowski, były kombajnista.
Jak wygląda górnicza robota
– O środki wystąpiliśmy do gminy. Dostaliśmy je, ale wszystkie prace remontowo-instalacyjne musieliśmy wykonać sami. Rynny, kanalizacja, monitoring, wszystko zrobiliśmy we własnym zakresie – wyjaśnia, oprowadzając po obiektach skansenu, Władysław Twardowski.
W zainscenizowanym chodniku przodkowym byli górnicy zainstalowali dodatkowo obudowę drewnianą stosowaną zwykle w przypadku zagniatania wyrobiska. Nie zapomniano o ławce, na której ongiś siadali górnicy podczas frezunku. Na ścianie zaś zawisła informacja o historii kopalni, stare fotografie oraz tablica z nazwiskami osób zaangażowanych w prace renowacyjne. Byli sztygarzy, kierownicy oddziałów, a nawet sam dyrektor kopalni, Mieczysław Żurek, włożyli wiele serca i wysiłku w odnowienie skansenu.
Naszą intencją było pokazanie na tyle, na ile jest to możliwe, jak wygląda górnicza robota, tam na dole – tłumaczy Marek Hajda, były nadsztygar ds. szybowych.
Duże wrażenie robią trzy potężne wozy do transportu urobku po brzegi wypełnione węglem. Udało się też odnowić kaplicę św. Barbary. Z pewnością jest najcenniejszym obiektem skansenu. Liczy ponad sto lat. Jej historia owiana jest tajemnicą. Źródła historyczne mówią, że została zaadaptowana po budynku akumulatorowni. Innego zdania są gospodarze skansenu.
– Wydaje się, że od początku był to budynek przeznaczony właśnie dla patronki górników. Podobne obiekty do dziś stoją na terenach po byłych bytomskich kopalniach, m.in. po Rozbarku – wskazuje Władysław Twardowski.
Historia naznaczona krwią
Wnętrze kaplicy zdobią zdjęcia pochodzące z okresu międzywojnia. Na jednym z nich pozują członkowie rodziny Donnersmarcków w towarzystwie dyrektora kopalni i duszpasterza miejscowej parafii.
– To był 1932 r., a w tle widzimy ówczesną figurę św. Barbary. Po wojnie ślad po niej zaginął. Obecnie w kapliczce stoi inna, z 1952 r. Kiedyś zdobiła kopalnianą cechownię. Zastaliśmy ją w opłakanym stanie, dziś figura jest pięknie odrestaurowana – pokazuje z dumą Marek Hajda.
Z dawnego ołtarza wiele się nie zachowało, jedynie dolna część, symbolizująca bryły węgla. Resztę trzeba było stawiać od nowa. Na ołtarzu umieszczono także niewielkie rzeźby wykonane w węglu, szpadę górniczą i kilofek, będące darami od byłych pracowników radzionkowskiej kopalni.
Na ścianie przy wejściu do kapliczki umieszczono tekst litanii do patronki górników. Po drugiej stronie wmurowana została tablica upamiętniająca strażnika kopalnianego Mariana Czerwińskiego, zamordowanego przez hitlerowców w pierwszych dniach II wojny światowej. Warto wiedzieć, że w sierpniu 1939 r. skierowane na granice z Polską niemieckie oddziały Freikorps zaczęły wywoływać liczne incydenty. Organizowano napady m.in. na kopalnię Radzionków. Największy – jak wspomina historyk górnictwa Łukasz Stera – miał miejsce 27 sierpnia 1939 r. Polacy odparli ten atak, a śmierć poniosło wówczas ponad 30 niemieckich bojówkarzy. Prawdziwa tragedia rozegrała się jednak kilka dni później. 31 sierpnia zmiana popołudniowa zjechała na dół. W nocy na 1 września Freikorps ponownie zaatakował kopalnię, unieruchamiając maszyny wyciągowe i wentylatory. Stu górników zostało uwięzionych pod ziemią. Ponieważ groziło im uduszenie z braku świeżego powietrza, po pewnym czasie zostali zmuszeni do wychodzenia na powierzchnię przedziałem drabinowym w szybie z głębokości 300 m. Na terenie kopalni doszło do walk. To wówczas właśnie bohaterską śmiercią zginął 41-letni Czerwiński. Zastrzelony został także kierujący polską samoobroną inż. Leopold Korażewski.
– Wszystko jest tu dziś jak nowe. Wyczyszczona została elewacja kaplicy, są nowe rynny i drzwi. Nocą cały obiekt jest jasno oświetlony wraz z figurą św. Barbary. To również nasze dzieło – tłumaczy Józef Greupner.
Jeszcze w tym tygodniu emerytowani górnicy z Radzionkowa spotkają się w skansenie, by uczcić 151. rocznicę założenia miejscowej kopalni. Powstało o niej wiele publikacji, spisano sterty kart wspomnień. Będzie o czym rozmawiać.