Rozmawiała: Aldona Minorczyk-Cichy
kopalni nie zamyka - mówi Jerzy Markowski
Węgla kamiennego mamy 56,5 mld t. To drugie po Niemczech największe zasoby w Europie. - mówi w ozmowie z Trybuną Górniczą JERZY MARKOWSKI, prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa, b. minister gospodarki.
Prezydent Andrzej Duda jakiś czas temu publicznie powiedział, że Polska ma zasoby węgla na 200 lat. Teraz solidnie mu się za te słowa obrywa.
Wiedział to ode mnie. Moja wypowiedź brzmiała dokładnie tak: „Polska ma zasobów węgla na 200 lat przy dzisiejszym poziomie eksploatacji, rzędu 50 mln ton rocznie”. Oczywiście w międzyczasie jedni dziennikarze postanowili tę wypowiedź prezydenta wyeksponować, inni ją wyśmiać sugerując, że przez 200 lat będziemy palić węglem. To niewiele ma wspólnego z prawdą. Bo węgla będziemy używać nie przez 200 lat, a tak długo, póki nie stworzymy dla niego sensownej alternatywy energetycznej. Innego uzasadnienia nie ma, bo węgla nie wydobywa się po to, żeby go wydobyć. To nie jest metal rzadki, jak złoto czy platyna, i nie trzyma się go w sejfie. Węgiel się spala, produkując z niego energię cieplną i elektryczną.
Jakie mamy rzeczywiste zasoby węgla? Ile z nich jest udostępnionych do eksploatacji?
Węgla kamiennego mamy 56,5 mld t. To drugie po Niemczech największe zasoby w Europie. Na trzecim miejscu jest Ukraina. Węgla brunatnego mamy 34 mld t. Mowa o zasobach geologicznych, czyli istniejących, udokumentowanych, ale nieudostępnionych. Węgla kamiennego udostępnionego mamy na 15-20 lat eksploatacji. Znacznie więcej mamy udostępnionego węgla koksowego, bo wydobywają go nowsze kopalnie, należące do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Ale ten surowiec dla energetyki jest bezużyteczny. Z wszystkich zasobów węgla kamiennego najbardziej sensowne do udostępnienia są te lubelskie. Tam zasoby, rodzaj pokładów, warunki geologiczne, stan zagrożeń – są najbardziej efektywne ekonomicznie. LW Bogdanka wydobywa węgla rocznie niemal 2/3 tego co cała JSW, co dowodzi, że jest to zagłębie perspektywiczne z punktu widzenia interesu państwa.
A co z brunatnym?
Jeśli chodzi o zasoby węgla brunatnego, to mamy go 34 mld t w dwóch złożach udostępnionych. Na pierwsze, turoszowskie, koncesja obowiązuje do 2044 r. Te zasoby gwarantują Polsce aż 8 proc. mocy zainstalowanej. Drugie – złoże Bełchatów – ma koncesję do roku 2035 i na tyle mniej więcej też lat wydobycia ma udostępnionych zasobów. Elektrownia Bełchatów zapewnia nam 22 proc. mocy zainstalowanej w kraju. Razem: węgiel z Turoszowa i Bełchatowa daje nam 30 proc. mocy zainstalowanej. Zasoby węgla brunatnego skończą się nam do 2044 r. I wtedy też zniknie oparta na nim energetyka, stanowiąca obecnie niemal jedną trzecią mocy zainstalowanej kraju. Chyba że udostępnimy złoże Złoczew, co da nam rezerwę na następne 30 lat dla Bełchatowa. Niestety protesty ekologów, którym uległ Generalny Inspektor Ochrony Środowiska w Warszawie, spowodowały, że został wycofany wniosek koncesyjny. To skandal i działalność szkodliwa dla państwa. Na razie nikt się tym nie zajmuje, bo politykom wydaje się, że nadal mamy energię. To niestety jest złudne, bo budowa kopalni na złożu Złoczew będzie trwała 10 lat.
Czyli decyzję trzeba podjąć szybko i rozpocząć budowę kopalni.
Dokładnie, tym bardziej że kopalnia Bełchatów zrobiła już dokumentację geologiczną, projekt zagospodarowania złoża, raport o ochronie środowiska. Te dokumenty zostały zaakceptowane przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska i dopiero Warszawa odmówiła postępowania. Innych zasobów surowców energetycznych w Polsce nie mamy. Gaz i ropa to ilości niewielkie. Teraz sytuacja nieco się poprawi dzięki eksploatacji złoża w Norwegii.
W mediach społecznościowych mamy do czynienia z kolejną falą hejtu pod adresem górników, zarzucającą tej grupie zawodowej lenistwo, z powodu którego nie zwiększa się wydobycie tak potrzebnego ludziom węgla do ogrzania ich domów.
Ludzie nie rozumieją tego przez własne lenistwo, indolencję i głupotę. Nie pojmują, że wysoka cena węgla nie jest zawiniona przez koszty wydobycia tego surowca w Polsce. Węgiel wydobywany w Polsce jest nawet trzykrotnie tańszy niż ten sprowadzany z zagranicy. Nie możemy zwiększyć wydobycia, bo polikwidowaliśmy kopalnie, w których były zasoby. Żaden górnik w Polsce nie zamknął żadnej kopalni, bo nie jest idiotą. Zrobili to politycy i to wszystkich opcji politycznych po kolei, którzy dzisiaj chełpią się troską o bezpieczeństwo energetyczne państwa. Jestem jedynym politykiem, który nie tylko nie przyłożył się do zamknięcia kopalni węgla, ale jeszcze wybudował Budryka. Hejt wynika z prymitywnego myślenia. To nie górnicy, a państwo decyduje o bilansie energetycznym kraju, ustawia poziom użyteczności węgla w energetyce.
Czy są takie złoża, po które moglibyśmy sięgnąć tu i teraz, aby szybko zwiększyć wydobycie?
Oczywiście, że tak. Odrzucam najdalej idącą formułę, czyli budowę nowych kopalń. Z doświadczeń z Budrykiem wiem, że kopalnię buduje się mniej więcej 15-20 lat, kosztuje to ogromne pieniądze i dzisiaj państwa na to nie stać. Nie ma też politycznej woli, są za to protesty ekologów. Złoża, po które można szybko sięgnąć, mamy w czynnych kopalniach. W niektórych przypadkach trzeba większych inwestycji, w innych mniejszych. Mamy też złoża dziewicze, dotychczas nieeksploatowane, w bezpośrednim sąsiedztwie aktualnie czynnych lub likwidowanych kopalń. Można po to dość łatwo sięgnąć, nie potrzeba 15-20 lat budowy, wystarczy 1,5-2 lata.