autor: Kajetan Berezowski
było zaprezentowanie tradycyjnych utworów ludowych w nowej odsłonie
Mało kto dziś wie, że do powstania Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach przyczyniło się górnictwo.
– W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ub. stulecia do Polski zaczęły docierać zza oceanu nagrania muzyków jazzowych i rozrywkowej. Szkopuł jednak w tym, że ten gatunek był w PRL-u zakazany. Zespoły koncertowały po kryjomu. Pewnego razu, już po odwilży, kilku muzyków jazzowych podjęło próby zorganizowania w katowickiej Akademii Muzycznej wydziału kształcącego w kierunku jazzowym. Wzięli się na sposób. Swoje kroki skierowali do Katowickiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego i partyjnym towarzyszom tłumaczyli, że potrzebne są orkiestry grające najnowsze przeboje, ponieważ górnicy śląskich i zagłębiowskich kopalń chcą się rozerwać po pracy. Muzyczne kadry miałaby kształcić w tym celu właśnie Akademia Muzyczna. Tamci połknęli haczyk i tak się zaczęło – opowiada dr Klaudiusz Jania, organista, jazzman, dyrygent i kompozytor w jednej osobie, twórca orkiestry Power of Winds.
Jak przystało na muzyka progresywnego, dużo w ostatnim czasie eksperymentuje z różnymi stylami muzycznymi, w tym z folklorem górniczym.
Trafili w niszę
Te ostatnie próby przyniosły zaskakujący efekt w postaci nagrań zarejestrowanych przez grupę Power of Winds. Na srebrnym krążku udało się zarejestrować trzynaście utworów. Większość to znane od dziesiątków lat górnicze pieśni w zupełnie nowej, współczesnej aranżacji instrumentalnej.
– Trafiliśmy z tym w niszę, bo przecież nikt od dawna nie wniósł nic nowego do górniczego folkloru Śląska. Ostatnim był nieżyjący od 16 lat prof. Józef Szwed, dyrygent, pedagog i kompozytor, m.in. wykładowca na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej katowickiej Akademii Muzycznej. Po nim żaden twórca nie podjął się tworzenia nowych aranżacji orkiestrowych utworów o tematyce górniczej, zwłaszcza tych bardziej współczesnych.
I w taki oto sposób światło dzienne ujrzały fantazje, czyli utwory instrumentalne, wirtuozowskie, swobodnie zestawiające różne melodie ludowe z bogatego repertuaru górniczego. Brzmią doprawdy znakomicie. Aż dziw bierze, że nikt wcześniej nie wpadł na podobny pomysł. Świetnie zagrany został zwłaszcza hymn górniczy. To typowa bigbandowa aranżacja! Ciekawie słucha się też w nowym podaniu kompozycji: „Gdybym to ja miała” czy też popularnej „Karolinki”.
W składzie zespołu Klaudiusza Jani znaleźli się muzycy na co dzień grający w orkiestrze dętej.
Moją ambicją było zaprezentowanie tradycyjnych utworów ludowych w nowej odsłonie. Stworzyłem dla nich nowe aranżacje, zachowując linie melodyczne w oryginale. To, rzecz jasna, nie są utwory wokalne, a właśnie owe fantazje. Tego nie da się zaśpiewać, za to wykonanie tych utworów w takim podaniu wymaga od muzyków wysokiego poziomu przygotowania – opowiada dalej o swym muzycznym projekcie Klaudiusz Jania.
Członkowie orkiestry koncertowej Power of Winds bezsprzecznie należą do śląskiej czołówki. Razem pracują od sześciu lat. Jest ich w sumie trzydziestu. Mają na swym koncie występy w programach radiowych i telewizyjnych wraz ze znanymi artystami śląskiej sceny muzycznej, a także nagrania studyjne. Doskonale czują folklor górniczy, zwłaszcza ten zmodyfikowany przez mistrza, pod względem rytmiki, melodyki i harmonii.
Muzyka świeża i radosna
Pomysł Klaudiusza Jani przywodzi na myśl liczne eksperymenty z folklorem, które pojawiały się w ciągu ostatnich lat. Sukces braci Golców, Łukasza i Pawła, polegał m.in. na tym, że zdołali oni wylansować góralski folklor właśnie dzięki nowym, ciekawym aranżacjom. Polegał na umiejętnym połączeniu brzmienia muzyki łuku Karpat z wieloma gatunkami muzycznymi z pogranicza popu, muzyki alternatywnej, rock’n’rolla, rhythm and bluesa i jazzu. Wcześniej sukcesem stał się musical Katarzyny Gärtner „Pozłacany warkocz”, którego premiera odbyła się wiosną 1980 r. w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu. Kompozytorka zyskała ogromną sławę aranżacjami utworów o powstaniach śląskich. Do wspólnych nagrań namówiła bluesmana Ryszarda Riedla. Była to muzyka rozrywkowa, choć same utwory nawiązywały do śląskiego folkloru. Swego czasu wiele pochlebnych opinii zebrało Oratorium Śląskie ,,Wziemięwzięci”, będące dziełem spółki autorskiej Jan Drechsler – Michał T. Malicki. To ponad godzinne przedstawienie literacko-muzyczne stanowiło zapis dnia toczącego się wokół życia kopalni. Na spektakl złożyło się 16 songów połączonych narracją. Utwory o różnorodnej, oryginalnej stylistycznie muzyce wykonywali soliści, chór oraz zespół złożony z pozornie tylko niewspółgrających instrumentów.
Tymczasem Klaudiusz Jania zainteresowany jest głównie aranżacjami orkiestrowymi.
– W górniczym folklorze Górnego Śląska nic się od dawna nie działo. Muzycy uważali granie folkloru za chałturę. A my chcemy wskrzesić na nowo tego ducha – wyjaśnia muzyk.
Zdaniem Beaty Piechy-van Schagen, badaczki i autorki publikacji poświęconych życiu codziennemu na Górnym Śląsku, jego pomysł jest nie do przecenienia.
– W sposób wyjątkowy odświeżył popularne górnicze pieśni. Wspaniale brzmi zarówno górniczy hymn, jak i znane utwory: „Glück auf, Glück auf, der Steiger kommt!”, czy „Każdy górnik ciebie zna, Patronko Barbaro”. Ta ostatnia w nowej aranżacji nadaje się nawet do tańca. Taka świeża i radosna muzyka ma szansę wpaść w ucho młodego słuchacza i podobać się także poza samym górniczym środowiskiem – ocenia specjalistka.