Trybuna Górnicza
rzuca na kolana swoją wyniosłością i unikatowością
Większość okolicznych kopalń dostarczała węgiel do tej elektrociepłowni. Znajdowała się po stronie niemieckiej, ale to nie przeszkadzało, aby polski węgiel też do niej wożono. Inwestorem była niemiecka spółka Schaffgotsch Bergwerksgesellschaft GmbH, należąca wówczas do Joanny Gryzik, głównej spadkobierczyni majątku Karola Goduli i jej męża Hansa Ulryka Schaffgotscha – tłumaczy Edward Nowak, emerytowany pracownik zakładu, z którym w majowe popołudnie wybraliśmy się na zwiedzanie tej ogromnej budowli, a zarazem zabytku techniki, jakim jest bytomska Elektrociepłownia Szombierki.
Obiekt jest ze wszech miar wyjątkowy, monumentalny. Można śmiało rzec, że wręcz rzuca na kolana swoją wyniosłością i unikatowością architektoniczną. Elektrownię zbudowano w 1920 r., po zakończeniu I wojny światowej. Obiekt zlokalizowano pomiędzy torami tworzącymi wspólnie kształt trójkąta. W przypadku niebezpieczeństwa miały go bronić pociągi pancerne. Z początku zamierzano tu ulokować skład materiałów wybuchowych, w końcu jednak zdecydowano, że kompleks budynków zaprojektowanych przez Georga i Emila Zillmannów zostanie zaadaptowany na elektrownię.
Orzegów, Chebzie, Nowy Bytom, Godula to były miejscowości, które znajdowały się wówczas po stronie polskiej. Tam również działały zakłady eksploatujące węgiel. W Chebziu kopalnia Paweł, w Orzegowie kopalnia Karol wraz z koksownią. Stamtąd prowadziły tory do elektrowni. Surowiec zapewniała także kopalnia Miechowice – opowiada Edward Nowak.
W skład zabytkowego kompleksu o powierzchni niemal 18 ha wchodzą: kotłownia, pompownia, maszynownia, rozdzielnia prądu, wieża węglowa, trzy kominy fabryczne, budynek zarządu, wartownia wraz z otoczeniem i wieża wodna „zegarowa”.
Wspólnie udajemy się na spacer po elektrociepłowni. Wciąż ogromne wrażenie robi hala. W jej wnętrzach odbywały się spektakle wystawiane przez Śląski Teatr Tańca. W 2010 r. była miejscem występów tancerzy z całego świata. Przyszło tu jednego dnia aż 12 tys. widzów! Na widowiska Opery Śląskiej każdorazowo schodziło kilka setek osób. Z koncertami przyjeżdżali do Szombierek artyści krakowskiej Piwnicy pod Baranami i wykonawcy reprezentujący wszystkie chyba gatunki muzyki od bluesa po hip-hop. Monumentalne pomieszczenia kryją w sobie wiele zabytków. W starej maszynowni można obejrzeć pozostałości po pracującym zakładzie, rozmaite urządzenia, rozdzielnię umieszczoną na marmurowej płycie i lampy projektu Petra Berensa.
– Cóż to były za czasy. Ogromna rewolucja naukowo-techniczna, proces szybkich zmian w nauce, technice i produkcji – wzdycha Edward Nowak.
Z Miechowic, z kopalni odległej o jakieś 800 m, dostawa paliwa w postaci miału węglowego odbywała się transporterem taśmowym o wydajności 210 t/h do kotłowni, bezpośrednio do zasobników węglowych nad młynami. To one mieliły węgiel. Takich młynów było dziewięć. Węgiel dostarczano równolegle kolejką linową z odległej o 3 km kopalni Rokitnica. Surowiec transportowano w wózkach o pojemności 0,8 m sześc. zawieszonych na stalowej linie nośnej o średnicy 40 mm. Wydajność kolejki wynosiła 96 t na godzinę. Kolejkę zlikwidowali potem z uwagi na zaniechanie dostawy węgla z kopalni Rokitnica. Rezerwowe źródło zasilania elektrowni stanowiły dostawy węgla koleją wąskotorową, bezpośrednio z kopalni Miechowice, zaś przez stację Biskupice elektrownia była połączona z Gliwicami i Bytomiem. Co ciekawe, elektrownia posiadała własny parowóz wąskotorowy dla celów manewrowych. Na teren elektrowni wiódł też szeroki tor kolejowy, którym dostarczano paliwa odpadowe. Stanowił również drogę rezerwową dla dostaw miału węglowego w wypadku awarii jednego z głównych źródeł zasilania. Tak zabezpieczono elektrownię pod względem logistycznym – opisuje Edward Nowak.
W najlepszym dla historii Szombierek okresie, na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych zeszłego stulecia, w zakładzie pracowało ponad 900 osób. W latach 1939-1944 elektrownia osiągnęła maksymalną w całej swej historii moc – 100 MW. Był to wówczas jeden z największych tego typu zakładów w Europie.
Do 1945 r. elektrownia posiadała w ruchu trzy bloki energetyczne po 55 MW każdy. Rozebrana przez Rosjan, tuż po zakończeniu II wojny światowej, bytomska elektrownia była kilkakrotnie odbudowywana i modernizowana. W okresie obejmującym lata 1950-1954 prowadzono montaż urządzeń i 7 listopada 1953 r. nastąpiło oficjalne przekazanie do eksploatacji elektrowni o mocy 220 MW.
– Nazwano ją gigantem polskiej energetyki – przypomina Edward Nowak.
Starano się bardzo, aby to wszystko dobrze funkcjonowało. Od 1960 r. trwał nieustanny rozwój zakładu, m.in. zaczęto rozwijać technologiczne układy ciepłownicze. Wówczas ja zaczynałem tu pracę. Węgiel zapewniały kopalnie: Bobrek, Centrum i Szombierki. Na jeden komin przypadało wtedy 10 kotłów, a ponad miastem górowały trzy kominy o wysokości 120 m. Wytwarzaliśmy też żużlobloki ważące do 37 kg jeden. Z tych pustaków podobno była budowana cała Kielecczyzna. Przynajmniej tak mówiono – wspomina.
W 1978 r. uruchomiono stację ciepłowniczą o mocy 46 MWt, rozbudowaną później do 116 MWt. Zapoczątkowało to proces przekształcania elektrowni kondensacyjnej w elektrociepłownię. Wreszcie nadszedł 1986 r.
W Elektrowni Miechowice uruchomiono pierwszy turbozespół ciepłowniczy 7UC60. Na kolejny trzeba było czekać dziewięć lat, ale też w drugiej połowie lat 90. zaczęto stopniowe wygaszanie produkcji energii elektrycznej oraz ciepła. Ostatecznie elektrociepłownia zakończyła swój żywot w 2011 r. – dodaje.
Po wyjściu z elektrowni jeszcze rzut oka w górę. Podziw wzbudza górująca nad miastem wieża z drugim co do wielkości w Polsce zegarem czterostronnym. To cudo wyprodukowane przez firmę Siemens und Halske sprzężone było niegdyś z 54 innymi zegarami działającymi w zakładzie. Zegar czerpał energię z silnika o mocy 160 W. Długość jego małej wskazówki wynosi trzy metry! Potężne podwórze przyzakładowe, ukryte wewnątrz kompleksu budowli, sprawia wrażenie dziedzińca zamkowego. Wieża i kominy, z których najwyższy liczy sobie 120 m, zdają się wręcz dotykać nieba.
Elektrociepłownia Szombierki w Bytomiu to jeden z najważniejszych postindustrialnych zabytków na Śląsku. Opowiada historię wielkiego przemysłu na Śląsku, górnictwa i energetyki. Co będzie z nią dalej? Wiadomo, że przed dwoma laty została kupiona przez Grupę Arche. Zabytek ma przejść gruntowną rewitalizację i zyskać nowe funkcje: edukacyjną, kulturalną, hotelową i gastronomiczną. Oby tak się stało.