autor: Aldona Minorczyk-Cichy
się z węglem, ale kłopoty zostaną na lata
Zapowiadany rychły koniec kopalni Bobrek to także niemal koniec górniczego Bytomia. Miasta, które na węglu wyrosło, ale też najbardziej na Śląsku z powodu jego eksploatacji ucierpiało. Przed laty pod miastem fedrowało dziewięć zakładów, które zapewniały 25 procent polskiego wydobycia, ale też ogromne szkody górnicze, które jeszcze przez długie lata będą utrudniały funkcjonowanie miastu i jego infrastrukturze. Po zamknięciu Bobrka zostanie tam jedynie prywatny Zakład Górniczy Eko-Plus.
Zgodnie z umową społeczną dla górnictwa z 2021 r. należący do Węglokoksu Kraj Bobrek miał funkcjonować do 2040 r. Ma węgiel – zasoby operacyjne szacowane na 16,5 mln ton i stosowne koncesje. Kiedy w marcu br. w kopalni doszło do silnego wstrząsu, w wyniku którego zginął górnik, Okręgowy Urząd Górniczy wstrzymał prace w tamtym rejonie. Wyższy Urząd Górniczy przeanalizował możliwości dalszej eksploatacji. Opinia nie pozostawia złudzeń.
Po przedstawieniu wymaganych dokumentów i wykonaniu analiz, 27 czerwca Komisja ds. zagrożeń naturalnych powołana przez Prezesa Wyższego Urzędu Górniczego wydała negatywną opinię dotyczącą możliwości bezpiecznego prowadzenia robót górniczych w tym rejonie. Skutkuje to znacznym ograniczeniem zasobów możliwych do wydobycia i koniecznością zakończenia procesu produkcji do końca 2025 roku - czytamy w piśmie sygnowanym przez zarząd Węglokoksu Kraj.
Przypomnijmy historię kopalni. Jej początki to początek XX w. Wtedy w miejscu obecnego zakładu zaczęto drążyć szyby kopalni Paulus Hohenzollern: Reichsgraf Hans Ulrich i Hrabina Joanna.
Hrabina Joanna to Joanna Gryzik von Schaffgotsch, sierota adoptowana przez Karola Godulę, jednego z najznamienitszych śląskich przedsiębiorców, króla cynku. Jej rodzina była właścicielem kopalni Paulus Hohenzollern, podzielonej na kopalnie: Karol w Orzegowie, Paweł w Chebziu oraz Hohenzollern (później Szombierki) i właśnie Hrabina Joanna – Graffin Johanna - w Bytomiu. Na początku okresu międzywojennego kopalnia osiągnęła najwyższy poziom wydobycia na Górnym Śląsku – około 3 mln ton. Wszystkie bytomskie kopalnie wydobywały wówczas ok. 10 mln ton. Był to bardzo nowoczesny zakład, m.in. z najnowocześniejszą w regionie płuczką. Mechanizowano pracę dołową. W 1938 r. wprowadzono przenośnik zgrzebłowy Johanna.
Tuż przed wybuchem II wojny światowej w Bobrku zakończono budowę nowej kopalni Berve. Włączono ją do istniejącego już zakładu. Po 1945 r. kopalnia została znacjonalizowana i zaczęła funkcjonować pod polską nazwą Bobrek. Także szyby przemianowano na Józefa i Bolesława. Do 1957 r. należała do Rudzkiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego, następnie do Bytomskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego. Przez kilka lat kopalnia korzystała z niewolniczej pracy, działał przy niej komunistyczny obóz pracy przymusowej.
W latach 90. w czasie transformacji w Bytomiu zamykano kopalnie. Górnicze protesty, najwyższe w województwie bezrobocie, bieda, walące się kamienice, zrujnowane drogi, zapadliska. Tego losu uniknął Bobrek i zatrudnieni w nim górnicy.
Połączony z Centrum
W 2005 r. Bobrek został połączony z kopalnią Centrum. Zakład należał do Kompanii Węglowej. W 2014 r. zatrudniał ponad 3100 osób i przynosił straty. W 2015 r. został sprzedany Węglokoksowi Kraj i połączony z kopalnią Piekary. Bobrek stał się ruchem KWK Bobrek-Piekary. 31 stycznia 2020 r. z ruchu Piekary wyjechała symboliczna ostatnia tona węgla. Według analiz nie było ekonomicznego uzasadnienia i technicznych możliwości kontynuacji wydobycia. Kończyło się złoże. Kopalnia Bobrek-Piekary zatrudniała wówczas 2,8 tys. osób, z czego około 1,2 tys. pracowało w piekarskiej części zakładu. W 2022 r. Węglokoks Kraj wydobył 1,2 mln ton węgla, a w konsekwencji stale prowadzącej redukcji zatrudniał 1,8 tys. osób. W 2023 roku planowano wydobyć ponad 1 mln ton węgla. Plan zredukowano do ok. 870 tys. ton.
Bytom kojarzony z górniczymi szybami zmienia swoje oblicze. Wiele lat minie, zanim odbuduje się po eksploatacji węgla, który zwłaszcza w czasie PRL-u był ważniejszy niż miasto i jego mieszkańcy. Intensywna eksploatacja górnicza, także tzw. fedrowanie na zawał, w niektórych rejonach spowodowało znaczne deformacje terenu i uszkodzenia budynków. Są miejsca, gdzie do 1985 r. ziemia zapadła się nawet o 21 m. Rocznie ziemia siadała od około 0,5 do 1 m.
Z tego powodu w latach 30. XX w. pojawiła się koncepcja przeniesienia Bytomia (wówczas Beuthen) w inne miejsce, żeby można było swobodnie korzystać ze złóż, które się pod nim znajdują. Przesiedleni mieli być mieszkańcy Bytomia oraz Karbia, Bobrka, Miechowic, Szombierek. Łącznie 140 tys. ludzi. Ten eksperyment miał przynieść blisko 2,5 mld marek zysku. Ten pomysł nie wypalił, ale także w PRL-u miasta nie oszczędzano, sięgając coraz głębiej po potrzebne socjalistycznej ojczyźnie czarne złoto.
Bytom stał nie tylko węglem. W średniowieczu wydobywano tu srebro i ołów. Kiedy te kruszce się skończyły, nastąpił do połowy XIX w. zastój gospodarczy. Ożywienie i rozwój przyniosło górnictwo węgla kamiennego, ale też rud cynku i hutnictwo żelaza. Jeszcze w połowie XX w. było w mieście: 6 kopalń węgla kamiennego, 2 kopalnie rud cynku i ołowiu, 2 huty żelaza i 2 elektrownie systemowe. Ostateczne zakończenie wydobycia rud cynku i ołowiu w rejonie Bytomia zakończyło się w grudniu 1989 r.