autor: Jacek Korski
- felieton Jacka Korskiego
Kiedyś odwiedziłem Krzemionki Opatowskie – pamiątkę bardzo starego górnictwa sprzed kilku tysięcy lat. W tej starożytnej kopalni wydobywano krzemień pasiasty, z którego produkowano kamienne narzędzia w postaci dłut i siekier. Do Krzemionek zajrzałem, wracając ze dwadzieścia lat temu z kopalni Bogdanka na Śląsk. Obydwa miejsca łączy postać profesora Jana Samsonowicza, który stwierdził możliwość występowania węgla w Zagłębiu Lubelskim i odkrył to, co zostało po prastarym górnictwie krzemienia.
I teraz pora na wyjaśnienie cytatu z poprzedniego felietonu o tym, że epoka kamienna nie zakończyła się, bo zabrakło kamienia… Skończyła się dlatego, że znaleziono inne materiały, które były znacznie lepsze do produkcji broni i narzędzi. Najpierw nauczono się wykorzystywać miedź i brąz, a potem żelazo i popyt na krzemień drastycznie, choć stopniowo zanikł, mimo że złoża tego materiału pozostały.
Chociaż wydobycie kopalnych węgli w świecie nie spada, to śledząc pisaną historię, możemy dostrzec pewną analogię do krzemienia. Na początku zapewne zauważono, że znajdowane na powierzchni terenu czarne kamienie palą się dobrze, dając bardzo dużo ciepła i przez stulecia wykorzystywano i później wydobywano węgiel na cele takie same jak drewno opałowe. Wtedy też odkryto, że spalanie węgla, zwłaszcza w miastach, niesie ze sobą uciążliwości związane z własnościami węgla – dziś powiedzielibyśmy, że z emisją gazów i pyłów. Dlatego w Anglii już w późnym średniowieczu pojawiły się pierwsze zakazy i ograniczenia stosowania tego paliwa. Współcześnie, przy znacznie większej skali zużycia węgla w różnych celach, te zakazy wracają.
Dlaczego więc wydobycie i zużycie węgla kamiennego zaczęło wzrastać? Ano dlatego, że zaczęło najpierw w Anglii, potem i w całej Europie brakować… drewna. Rozwijające się gospodarczo wyspiarskie królestwo potrzebowało drewna jako opału, jako materiału do budowy statków i okrętów (podbijano przecież świat!), budulca i wreszcie do wytopu metali, i nagle okazało się, że drewna zaczyna brakować, a las rośnie długo. Zaczęto więc szukać wygodnego zamiennika, którym okazał się węgiel kamienny i trochę brunatny. Najpierw zastąpił drewno jako paliwo do kotłów maszyn parowych w transporcie i rozwijającym się przemyśle, a potem nauczono się wykorzystywać go jako zamiennik dla węgla drzewnego.
To samo, tylko kilkadziesiąt lat później, stało się na Górnym Śląsku, gdzie istniało górnictwo i hutnictwo srebra i galmanu oraz żelaza. U progu epoki uprzemysłowienia były tu ziemie z dużą ilością lasów i uprawne. Rozwój przemysłu sprawił, że lasów zaczęło gwałtownie ubywać, a transport z większych odległości trudny. Dziś tylko nazwy niektórych miejscowości (Sośnica, Dąbrowa, Dąbrówka) przypominają ich leśny charakter. Był tu jednak węgiel kamienny, który odkryto w wielu miejscach. Tak zaczęła się węglowa historia mojej małej Ojczyzny.
Węgiel i związany z nim rozwój przemysłu przyciągał ludzi, rozwijały się miasta i przemysłowe osiedla. Z biegiem czasu zaczęły się jednak ujawniać skutki uprzemysłowienia, a w tym wydobycia i stosowania węgla kamiennego w postaci szkód górniczych i rosnącego zanieczyszczenia środowiska oraz społeczne skutki uprzemysłowienia. Zjawiska te i ich skutki dostrzeżono w całej niemal Europie, zaczęło się odchodzenie od węgla, a sprzyjało temu sięganie po węgiel coraz głębiej i w coraz trudniejszych warunkach, co przekładało się na coraz mniej korzystny rachunek korzyści i strat. Pojawiły się też najpierw kopalne zamienniki dla węgla w postaci ropy naftowej i gazu – po okresie dużych inwestycji w brytyjskie górnictwo węglowe podjęto wydobycie ropy naftowej i gazu spod Morza Północnego. W produkcji energii elektrycznej i ciepła zaczęto coraz intensywniej stosować energię atomową i bardziej współcześnie odnawialne źródła energii. Na dokładkę w wielu miejscach na świecie odkryto i zagospodarowano złoża węgla łatwiejsze i przez to tańsze, a coraz większe statki – masowce pozwalają ten węgiel dość tanio dostarczyć do Europy.
Choć przemilczę na razie temat globalnego ocieplenia oraz wpływu metanu i dwutlenku węgla na stan atmosfery, to widać, że Król Węgiel powoli będzie odchodził, przynajmniej w Europie, do historii. Jako człowiek, który całe dorosłe życie związał z podziemnym górnictwem węglowym, choć mnie to boli, muszę to jednak dostrzegać.