autor: Jacek Korski
- felieton Jacka Korskiego
Krąży w internecie filmik o tym, że chińskie górnictwo węglowe wydobywa na dobę tyle węgla, ile polskie wydobędzie przez cały rok, czyli 40 milionów ton. I choć chińskie górnictwo jest olbrzymie, to jest to zwykły fake news, czyli tytułowy fejk.
Gdyby to była prawda, toby oznaczało, że nasi chińscy koledzy wydobywają rocznie co najmniej 10 miliardów ton węgla (licząc tylko 250 dni roboczych rocznie, a jest ich tam zdecydowanie więcej).
W 2002 roku, jako stypendysta chińskiego Ministerstwa Nauki i Technologii, spędziłem w Kraju Środka kilka tygodni, słuchając wykładów i odwiedzając kopalnie i fabryki sprzętu dla górnictwa. W tamtym czasie chińskie górnictwo wydobywało około 1,8 miliarda ton węgla w kilku tysiącach kopalń. Nowoczesnych, tak jak nasze kopalnie z tamtego czasu, było zaledwie ok. 90, a takich jak nasze kopalnie z początku lat 70. XX wieku było niespełna 300. Pozostałe kopalnie były prymitywne i bardzo niebezpieczne.
Wtedy chińskie władze podejmowały działania, aby podwoić roczne wydobycie i jednocześnie wyeliminować te niebezpieczne i nieprzewidywalne kopalnie. Najlepiej było sięgnąć po nowe, nietknięte pokłady węgla w nowo udokumentowanych zagłębiach, bez zagrożeń i z możliwie małymi ograniczeniami na powierzchni. Do tego trzeba było stworzyć całą infrastrukturę dla zbudowania kopalni i wywozu węgla. Największym jednak problemem okazali się ludzie, bo tam, gdzie był węgiel, było mało ludzi w ogóle, a górników wcale. Zaś pracujący w istniejących kopalniach górnicy nie bardzo chcieli się przenosić na pustkowie bez zaplecza.
Podjęto więc działania na rzecz rozbudowy najpierw istniejących kopalń z perspektywami i znacznymi jeszcze zasobami węgla. Były tam wykwalifikowane, zgrane załogi i kadra inżynieryjno-techniczna. Ten etap zakończył się sukcesem. Jednocześnie wykonano olbrzymią pracę w zakresie przygotowywania nowych kadr dla górnictwa. Tam zaś, gdzie miały powstawać nowe zagłębia i nowoczesne kopalnie, zaczęto budować nowe osiedla i miasta oraz tworzyć zaplecze dla normalnego życia.
W czasie pobytu na stypendium byłem w kopalni w pobliżu miasta Tangshan, w której poczułem się jak w Polsce. Zakład przeróbczy był identyczny jak ten, który widziałem na naszych Szczygłowicach, a pod ziemią pracowały obudowy, przenośniki i kombajny polskich wzorów, choć już wyprodukowane w Chinach. Był jeden problem, bo nie bardzo chcieli pozwolić stypendystom (z Indii, Mongolii i Rosji, i mnie, jedynemu Polakowi) na zjazd pod ziemię. W czasie spotkania z dyrektorem tej kopalni przedstawiłem się jako dyrektor polskiej kopalni i dla dyrektorów kopalń (jeszcze Rosjanina) zrobiono wyjątek. Jako sztygar fedrowałem w latach 80. w takich samych ścianach u nas – cudów zatem nie było.
Kilka dni później zaproponowano nam (tzn. dyrektorom kopalń sztuk dwie) wyjazd na kopalnię w Regionie Autonomicznym Mongolii Wewnętrznej. I wtedy przeżyłem szok – tam byłem już na pewno w XXI wieku. Ściana była wyposażona w najnowocześniejszy sprzęt najlepszych firm światowych. Poprzednia ściana w ciągu 9 miesięcy wydobyła ponad 8 milionów ton węgla, czyli około 30 tysięcy ton na dobę (śląskie kopalnie to około 2,5 tysiąca t/d). Wszystko to w idealnych warunkach, na głębokości nieco ponad 100 metrów, bez zagrożeń i pod stropem, który nie wymagał ochrony.
Kilkanaście lat później znów odwiedziłem to samo zagłębie i kopalnie należące do wielkiej firmy Shenhua, która wydobywała wtedy ponad 600 milionów ton węgla rocznie z kopalń podziemnych i odkrywkowych. Warunki idealne, sprzęt nowoczesny i coraz więcej maszyn chińskiej konstrukcji i produkcji. Chodniki kotwione, więc na skrzyżowaniu ściany z chodnikiem kombajny ścianowe nie czekały. Ludzie w ścianie pracowali 8 godzin, a z łaźni do pracy i z pracy jechali najwyżej 15-20 minut mikrobusem. Zagrożeń nie było, ściana jechała 160 metrów od powierzchni.
Widziałem wtedy ścianę o wysokości 7,2 metra i długą na chyba 340 metrów, z regularnym wydobyciem dobowym takim, mniej więcej, jak dziś uzyskuje cała PGG, i robiło to zaledwie kilkuset ludzi. Nie byli jakimiś herosami, choć znali swój fach. Ot, po prostu przyszło im fedrować w idealnych warunkach na doskonałym sprzęcie. A następnym razem więcej porównań, choć wiem, że moich młodszych kolegów w kopalniach rozzłoszczę.