16 lutego 2019 Trybuna Górnicza autor: Aldona Minorczyk-Cichy
Poznaj górnicze tajemnice parku Kościuszki
Czy spacerując po jednym z najpiękniejszych śląskich parków, parku im. T. Kościuszki w Katowicach, wiesz, że przed laty wydobywano tam węgiel, było kilka szybów należących do kopalni Beate i magazyn materiałów wybuchowych? Ten teren to także przykład jednej z pierwszych w historii regionu rekultywacji pogórniczego terenu. I trzeba przyznać: bardzo udanej.
Jak czytamy w „Słowniku historycznym kopalń węgla”, kopalnia Beate w Brynowie powstała 2 marca 1801 r. Eksploatację prowadzono tam do 1806 r. i potem w l. 1836-1880. Początkowo była własnością Jana Ferdynanda Koulhaasa, następnie jego spadkobierców. W 1835 r. kupił ją Albert von Sallawa, który dwa lata później uzyskał połączenie jej z polem Neue Beate. Od tej pory zakład funkcjonował pod nazwą Beate. W 1939 r. część udziałów w niej kupił Franciszek Winckler, a w 1951 r. pozostałe udziały stały się własnością Edwarda i Gustawa Kramstów. W 1894 r. powstało Gwarectwo Beate, a pięć lat później kopalnia przeszła na własność Gwarectwa Oheim.
Już w 1888 r. na skromnych 6 ha po kopalni zaczęto wytyczać park Południowy Katowic. Po zamknięciu kopalni Beate jego obszar poszerzono. Wydzierżawiono tereny od przemysłowca Franciszka Huberta Tiele-Wincklera. Przechodząc obok stawu warto zdać sobie sprawę z tego, że powstał w miejscu dawnego zbiornika przemysłowego. Także najwyższe wzniesienie parku nosi nazwę wzgórze Beaty na pamiątkę dawnej kopalni.
Drewniane budynki głównego szybu zlokalizowano bezpośrednio przy drodze, naprzeciwko obecnego parku Kościuszki. W lesie po drugiej stronie, obecnie w parku, umieszczono prochownię – tam, gdzie obecnie stoi drewniany kościół św. Michała, przeniesiony w 1938 r. z Syryni, wybudowany oryginalnie w 1510 r. Inicjatorem tej „przeprowadzki” był Tadeusz Dobrowolski, ówczesny dyrektor Muzeum Śląskiego, który chciał w ten sposób ochronić drewniane zabytki z ubogich śląskich gmin. Prawdopodobnie kościółek miał być zaczątkiem skansenu w parku Kościuszki. A co kryje wzgórze, na którym postawiono świątynię? Czy na pewno była to tylko prochownia kopalni Beate?
Jak pisał w Dzienniku Zachodnim w 2017 r. Tomasz Borówka, dziennikarz i historyk, już w latach 90. minionego wieku mogło się wydawać, że zagadka podziemi, przypadkowo odkrytych pod zabytkowym kościółkiem w czasie prac konserwacyjnych, bliska jest rozwikłania. „Tak się jednak nie stało. Ówczesne badania pozostawiły jednak po sobie dosyć obfitą dokumentację i choć dotarcie do części materiałów archiwalnych, w tym zdjęć podziemioraz relacji świadków, nie było łatwe, nam to się udało. Mimo tego na wiele pytań nadal nie ma odpowiedzi. Co miał pomieścić ten najpewniej nieukończony schron? Jak bardzo rozbudowany jest system podziemnych korytarzy pod parkiem? Czy kryją one masowy grób? Tego wciąż nie wiemy...” - czytamy w DZ.
O co chodzi? W l. 90. w okolicach drewnianego kościoła odkryto wejście do podziemi. Z dużym prawdopodobieństwem był to dawny, niedokończony niemiecki bunkier, budowany w celu urządzenia tam kwatery obronnej z wykorzystaniem byłej, płytkiej kopalni Beate (później teren kopalni Wujek).
Badający podziemia w l. 90. odkryli tam podwyższone stężenie niebezpiecznych dla ludzi gazów pochodzenia organicznego. Pojawiły się spekulacje, że Niemcy mogli tam rozstrzelać jeńców. Na Forum Odkrywców jest informacja, że podziemia nie zostały przez pracowników kopalni Wujek spenetrowane, ale za to zabezpieczono je i zasypano, aby zapobiec dalszemu osuwaniu się drewnianego kościoła. Czy kiedyś poznamy całą prawdę o tym miejscu?