Jerzy Dudała
W Polskiej Grupie Górniczej (PGG) zakończyło się składanie wniosków przez
pracowników zamierzających skorzystać z urlopów górniczych albo jednorazowych odpraw pieniężnych. Złożono ich zaledwie 1600 (900 urlopów górniczych, 710 jednorazowych odpraw pieniężnych). W całej spółce pracuje około około 39 tys. osób.
Zdaniem Jerzego Markowskiego, byłego wiceministra gospodarki, nikłe zainteresowanie szybszym odejściem z pracy w górnictwie wynika z dobrego rozeznania sprawy przez górników.
Wiedzą, że węgiel, wbrew zapowiedziom, będzie jeszcze długo potrzebny polskiej gospodarce.
Chodzi też o etos. - Często spotykam ludzi, którzy w kopalniach byli sztygarami, przodowymi czy też pełnili bardzo odpowiedzialne stanowiska robotnicze i techniczne. A teraz na urlopie górniczym przychodzi im pilnować proszków do prania w supersamie - mówi Markowski.
- Załogi kopalń mają większą wyobraźnię o znaczeniu węgla dla gospodarki kraju niż pseudoekolodzy oraz niektórzy politycy - komentuje dla portalu WNP.PL Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki. - Górnicy wiedzą, że węgiel jest potrzebny Polsce, a już na pewno w okresie, kiedy dotrwają do przysługujących im uprawnień emerytalnych - dodaje Markowski.
Jednocześnie wskazuje, że spory udział w ostudzeniu pędu do odchodzenia z kopalń mają również dyrektorzy kopalń, bo dyrektor, czyli kierownik ruchu zakładu górniczego, doskonale wie, że w takich realiach zagrożeń naturalnych oraz przy rygorach technologicznych, jakie są pod ziemią w kopalni, obowiązują pewne minimalne limity zatrudnionych.
Inaczej bowiem przeniesie się to bardzo szybko na bezpieczeństwo pracy. Są prace, które musi wykonywać zespół, który nie może być mniejszy - tłumaczy Jerzy Markowski. - Ponadto załogi kopalń bardzo słusznie postanowiły najpierw dać czas władzy na stworzenie nowych miejsc pracy, kiedy słuchają bowiem tych fanaberii o tworzeniu alternatyw dla zatrudnienia górników z wykorzystaniem Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, to nikt o zdrowych zmysłach nie zamierza w to wierzyć, a już na pewno budować na tym swojej przyszłości - podkreśla Jerzy Markowski.
Etos górniczy nadal ma znaczenie
Zwraca również uwagę na jeszcze jeden istotny czynnik, o którym nie wszyscy pamiętają.
- Jest jeszcze jeden czynnik bardzo subtelny, który my górnicy doskonale rozumiemy. Chodzi także o etos górniczej pracy - zaznacza Jerzy Markowski. - Często spotykam ludzi, którzy w kopalniach byli sztygarami, przodowymi czy też pełnili bardzo odpowiedzialne stanowiska robotnicze i techniczne, zwłaszcza pod ziemią. A teraz na urlopie górniczym przychodzi im pilnować proszków do prania w supersamie. Dla bardzo wielu z nich jest to bariera nie do przyjęcia, powodująca frustrację, a wręcz upokorzenie - dodaje.
I jednocześnie Markowski wskazuje, że zatem propozycja wszelkiego rodzaju form mobilizujących do odchodzenia z górnictwa pozbawiona została zupełnie oceny psychologicznej oraz - co gorsza - rzetelnej analizy poziomu zatrudnienia wobec zadań wydobywczych, które jednak trzeba wykonać.
- Ktoś bowiem przez najbliższe lata ten węgiel wydobywać musi - przypomina Jerzy Markowski. - Natomiast cała kampania uatrakcyjnienia odejść z górnictwa jest tak naprawdę obliczona na efekt tak znacznego poziomu odejść z zawodu górniczego, żeby potem, wobec braku załóg, kopalnie zamknęły się same. To jest naiwne i prostackie oraz niezwykle szkodliwe dla gospodarki. Reasumując, górnicy są mądrzejsi od polityków. Politycy bowiem muszą tylko wygrać wybory, a górnicy muszą utrzymać swoje rodziny - podkreśla Jerzy Markowski.
Polska Grupa Górnicza to nasza największa spółka węglowa. Zatrudnia około 39 tys. osób. Koncentruje się na zaopatrywaniu w węgiel krajowego rynku, w tym energetyki zawodowej.