autor: TRz
zostały kolorowe jeziorka
Zaliczana była do najbardziej wydajnych kopalń rud żelaza w Europie. Posiadała cztery szyby, bocznicę wąskotorową i zatrudniała siedmiuset pracowników. Sto pięć lat temu w ciągu jednego dnia kopalnia Bibiela w Miasteczku Śląskim przestała istnieć. Pompy nie poradziły sobie z niespodziewanym, błyskawicznym napływem dużej ilości wody. Mimo nagłego charakteru katastrofy, wszyscy górnicy ocalili życie.
- W ogóle nie było ofiar śmiertelnych. Wszyscy zostali uratowani. Tak była zorganizowana akcja i ewakuacja - mówi dr Arkadiusz Kuzio-Podrucki, historyk, autor książki „Henckel von Donnersmarcowie. Kariera i fortuna rodu”.
Nie takiego finału prac górniczych w lesie pod Bibiela spodziewał się zapewne Hugo Henckel von Donnersmarck, inwestor bibielskiej kopalni. On sam nie doczekał katastrofy - zmarł w 1890 r., a więc w następnym roku po uruchomieniu wydobycia pod Bibielą.
- Kopalnia wydobywała około 100 tysięcy ton rudy rocznie. Była największa w regionie. Zatrudniała około pięciuset osób. Wypadek miał miejsce 17 czerwca 1917 r. W ciągu zaledwie kilku godzin cała kopalnia została zatopiona - dodaje dr Arkadiusz Kuzio-Podrucki.
Sprawna ewakuacja zadaje też kłam propagandzie historiografii komunistycznej, jakoby rzekomo zawsze kapitaliści w pogoni za zyskiem nie zważali na zdrowie i życie robotników. Owszem, w tamtych czasach praca w kopalni była dużo, dużo cięższa niż dzisiaj. Jednak nie można pomijać tego, że z punktu widzenia przedsiębiorcy bezpieczny robotnik to wydajny robotnik. Celem istnienia tamtej kopalni był zysk, a nie pognębienie robotników. Dla tych ostatnich, nie da się ukryć, największą tragedią było to, że ludzie ci z dnia na dzień stracili pracę i to w czasie wojny światowej.
Swoją legendę kopalnia zawdzięcza jednak nie wydajności pracy ani położeniu w środku lasu, lecz spektakularnej katastrofie, do jakiej doszło w ostatnim dniu funkcjonowania zakładu. „Woda stała się właśnie przyczyną końca kopalni. 17 czerwca 1917 roku doszło do gwałtownego wypływu wody, jednak z pierwszym przypływem poradziły sobie pompy. W tym samym dniu doszło jednak do drugiego przypływu wody, który był tak silny, że woda wyrwała fragment ściany i zawaliła stropy, a pompy nie potrafiły sobie poradzić z nadmiarem wody. Wobec grożącej katastrofy, ewakuowano całą załogę kopalni” - tak opisuje tragiczny finał istnienia bibielskiego zakładu wydobywczego historyk Tomasz Sanecki, autor strony mojhistorycznyblog.pl
Kopalnia rud żelaza w Bibieli była ostatnim podziemnym zakładem górniczym w obecnych granicach miasta Miasteczko Śląskie. Miejsce po kopalni nosi nazwę Pasieki. Znajdują się tam teraz piękne, kolorowe jeziorka. Zabarwienie wody wynika z obecności związków żelaza. Natomiast torowisko po dawnej linii wąskotorowej prowadzącej do kopalni zamienione zostało w drogę leśną.