autor: MD
polityczna może okazać się nieskuteczna
Dyrektywa metanowa to trzecia - jak to określam – z inteligentnych metod likwidacji górnictwa w Polsce – ocenia w rozmowie z portalem netTG.pl dr inż. Jerzy Markowski, prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa.
Jak wylicza pierwszy unijny ruch dotyczył emisji CO2, potem był Fundusz Sprawiedliwej Transformacji, a teraz Unia Europejska zabrała się za metan.
Koszty emisji CO2 spowodowały, że żadna inwestycja związana ze spalaniem węgla zarówno kamiennego, jak i brunatnego, nie może być efektywna. Druga dyrektywa unijna dotyczy Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, który został pomyślany jako pomoc dla regionów, w których kończy się górnictwo, ale w Polsce został uznany i jest wykorzystywany jako zachęta do likwidacji górnictwa i zablokowania wszystkich koncesji na wydobycie węgla. Trzecią metodą jest dyrektywa dotycząca metanu. Dotyczy ona tak naprawdę 85 proc. wydobycia węgla w Polsce – mówi ekspert.
Jego zdaniem UE robi wszystko, aby przypodobać się organizacjom ekoterrorystycznym w celu likwidacji przemysłu na Starym Kontynencie.
- Te wszystkie dyrektywy likwidują nie tylko górnictwo węgla kamiennego czy węgla brunatnego, ale likwidują również koksownictwo, przemysł stalowy i cementowy. Likwidacja ta dotyczy jednak tylko UE, bo reszta świata, gdzie nie obowiązują tak absurdalne przepisy rozwija te dziedziny, rozwija eksploatacje tych surowców i ich energetyczne oraz koksownicze wykorzystanie, nie patrząc przy tym na żadne ograniczenia emisyjne. To sprawia, że de facto emisja w skali świata rośnie, a Europa ma utrudniony dostęp do surowców i do produktów przemysłowych. To jest samobójstwo gospodarcze. Ono wynika, albo z totalnej głupoty, albo z jakiejś obsesji ekopolitycznej, która ma służyć temu, by z Europy uczynić jeden wielki rynek zbytu. To jest obsesja, ja bym to nazwał nawet schizofrenią gospodarczą – mówi Jerzy Markowski, który przyznaje, że alarm na temat dyrektyw metanowej został za późno podjęty.
Dziwię się, dlaczego olbrzymia rzesza - również polskich europarlamentarzystów, a jest ich ponad 50 – tego nie sygnalizowała. Prace nad tą dyrektywą trwają już dwa lata. Dlaczego rząd tego nie negocjuje? Dlaczego w zasadzie wszyscy byli bierni i teraz dopiero ogłaszają wielki alarm? - dotyczy to zarówno rządzących jak i europarlamentarzystów. Teraz, gdy dyrektywa jest już prawie gotowa do wdrożenia. Bardzo liczę, że polscy parlamentarzyści i polska administracja zaczną realnie wpływać na dyrektywy, które dotyczą polskiej gospodarki – ocenia b. wiceminister gospodarki.
Ekspert zauważa także, że temat dyrektywy metanowej pojawia się w okresie wciąż trwającej wojny w Ukrainie.
Niestety ta sytuacja za naszą wschodnią granicą niczego nie nauczyła UE. My w Polsce najpierw obraziliśmy się na śląski węgiel i zaczęliśmy go sprowadzać z Rosji. Teraz zastępujemy węgiel rosyjski węglem z innych kierunków, w tym z krajów obarczonych dużo większym ryzykiem politycznym. Poza tym to jest węgiel, o którego jakości szkoda mówić. Nie mam żadnych refleksji wynikających z sytuacji politycznej i gospodarczej. To dyletanctwo, bo trudno to nazwać wrogim działaniem – stwierdza szef SITG, który zwraca uwagę, że zaistniałej sytuacji należy szukać dwóch wyjść.
- Pierwsze to presja polityczna i to jest zadanie dla polityków. Druga to wyzwanie technologiczne. Każde utrudnienia, zwłaszcza te, które są kosztowne, można właśnie potraktować jako taką próbę. Namawiałbym szczególnie do tego podejścia, tym bardziej, że presja polityczna może okazać się nieskuteczna – podsumowuje Jerzy Markowski.