autor: Jacek Madeja
wstrzymają produkcję węgla
W niektórych kopalniach Polskiej Grupy Górniczej węgla na zwałach jest tak dużo, że za moment zakłady będą zmuszone wstrzymać produkcję – alarmują związkowcy. W jakich kopalniach sytuacja jest najtrudniejsza i jak rozwiązać ten problem?
Jak przekazał Bogusław Hutek, szef Solidarności w PGG, obecnie na przykopalnianych zwałach zalega 2 mln t węgla. Żeby uświadomić sobie, jak duża to ilość, wystarczy przypomnieć, że roczna produkcja spółki to niewiele ponad 20 mln t węgla. W jakich kopalniach PGG sytuacja jest najtrudniejsza?
To ruch Ziemowit, ruch Chwałowice, na Piaście też powoli zapełniają się zwały. Są jeszcze inne kopalnie, gdzie sytuacja się pogarsza, ale są też kopalnie, które mają dużo miejsca na zwałach i mniej wydobywają, więc tam zwały się nie zapełniają – wylicza Hutek.
Problem zwałów jest związany z brakiem odbiorów węgla przez energetykę, która też jest zasypana węglem po korek. Jeżeli jest odbierany węgiel z bieżącej produkcji, to nie zasypujemy się i mam nadzieję, że tak będzie. Natomiast jeśli później ze zwałów zacznie schodzić węgiel, to mam nadzieję, że wytrzymamy – do jesieni się nie zasypiemy i kopalnie nie staną – dodaje Hutek.
Warto przypomnieć, że na koniec tego roku na przykopalnianych zwałach znajdowało się niespełna 4,2 mln t – dla porównania rok wcześniej było to 2,2 mln t. Natomiast według danych zgromadzonych przez Instrat zapasy elektrowni to kolejne 8,5 mln t. Jeśli zaś chodzi o import, to w minionym roku wyniósł on 16,9 mln t węgla.
– Dla nas najbardziej palącym problemem są zwały, utrzymanie wydobycia na naszych kopalniach i sprzedaż węgla energetyce. W PGG mamy dziś potężne zwały. To jest pokłosie tego, co zrobiła poprzednia władza, która niestety nie kontrolowała w ogóle importu węgla. Doprowadziło to do tego, że na części kopalń będziemy musieli za chwilę stanąć z wydobyciem. Węgiel, który został ściągnięty z zagranicy, to ok. 20 mln t, a to jest wielkość odpowiadająca rocznemu wydobyciu w PGG. Poprzednia władza postawiła nas w bardzo trudnej sytuacji. Obecna władza – bo przecież jest ciągłość władzy, musi to teraz jakoś rozwiązać – mówi Rafał Jedwabny, przewodniczący WZZ „Sierpień 80” w PGG.
Jak argumentuje Rafał Jedwabny, obecnie w spółce są kopalnie, które są zagrożone tym, że mogą wstrzymywać częściowo wydobycie.
– Mam nadzieję, że zostaną tutaj podjęte odpowiednie rozwiązania i te kopalnie jednak nie staną. Otrzymaliśmy takie zapewnienia, że uda się uratować sytuację. To oczywiście będzie wymagało pilnych działań. Trzeba wziąć też pod uwagę fakt, że na kopalni nie da się zatrzymać ścian. Mamy ściany w zagrożeniach pożarowych czy tąpaniowych i one muszą być eksploatowane. W górnictwie nie można zamknąć kopalni na tydzień i potem wrócić do wydobycia. To tak nie działa, to stwarzałoby wielkie problemy – zagrożenie dla pracowników i całej kopalni – argumentuje Jedwabny.
Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, zauważa, że obecny problem zwałów to nie jest sytuacja bez precedensu.
– Przypomnę, w połowie lat 90. ubiegłego stulecia mieliśmy nadpodaż węgla w Polsce wynoszącą 72 mln t w stosunku do potrzeb krajowych. Mało kto o tym pamięta. Zwały też były pełne, tyle tylko, że kopalń było więcej. Wtedy ówczesny właściciel, czyli Skarb Państwa, a konkretnie ja, zadecydował o zwiększeniu zapasów w elektrowniach i elektrociepłowniach. Po prostu obligatoryjnie zmusiłem je do przyjęcia większej ilości węgla na swoje zwały – mówi Markowski.
To jest jednak tylko sposób na pozbycie się jakiejś części węgla i nie rozwiązuje problemu. Genezą problemu są dwie przyczyny. Pierwsza to bardzo rosnące koszty wydobycia węgla, co powoduje, że rosną ceny węgla na rynku krajowym. Natomiast druga przyczyna, to ogromny import, którego poziom nie wiadomo, dlaczego zbliżył się do prawie 17 mln t za ubiegły rok. Skutek jest taki, że kopalnie tego węgla nie sprzedają i będzie się tak działo do czasu, aż właściciel się nie zajmie tym na poważnie. Spółki węglowe same tej kwestii z energetyką czy ciepłownictwem nie uzgodnią, dlatego właściciel musi się tym zająć na poważnie, zmuszając energetykę do stworzenia większych zapasów – jeśli mają jeszcze pojemność na zwałach – i wybierania producentów z Polski zamiast węgla z importu – dodaje były wiceminister gospodarki.
Wśród kolejnych sposobów na rozwiązanie problemu zasypanych przykopalnianych zwałów Markowski wymienia możliwość ich rozbudowy.
O takich działaniach mówi np. Bogdanka, która chce zrealizować inwestycje dotyczące zwiększenia swoich zwałów do 1 mln t. To też jest jakiś ruch w dobrą stronę, który w jakiś sposób uelastyczni sytuację rynkową kopalni – argumentuje.
– Trzeba jednak pamiętać, że manipulacja zwałami czy przymus odbioru ze strony właściciela to na dłuższą metę nie jest sposób na rozwiązanie problemu, bo tak naprawdę jego genezą są rosnące koszty i konkurencja węgla z importu. Z przykrością stwierdzam, że nikt już nie panuje nad importem węgla do Polski. Nie wiem, być może komuś jest na rękę, aby polskie kopalnie udusiły się własnym węglem i przestały wydobywać. Wtedy będzie spełniony ten dogmatyczny warunek dekarbonizacji, tyle tylko, że to nie będzie dekarbonizacja, bo węgla będziemy dalej używali tyle samo, ile używamy, tyle tylko, że będzie to węgiel z importu – wskazuje Markowski.