Zapraszamy na wystawę do Zabrza

autor: Kajetan Berezowski

Polskie zasługi w dziedzinie rozwoju ratownictwa górniczego są ogromne. na terenie Skansenu Luiza w Zabrzu
 Już od ponad trzydziestu lat dr Zenon Szmidtke prowadzi badania nad historią górnictwa. Jest autorem wielu publikacji i wystaw. W ostatnim czasie bliżej przyjrzał się największym katastrofom oraz ich przyczynom. Zebrał też spory materiał związany z rozwojem ratownictwa górniczego.
Wraz z Zenonem Szmidtke zwiedzamy wystawę poświęconą historii katastrof górniczych na terenie Skansenu Królowa Luiza, będącego częścią Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu. Jest jednym z jej kustoszy. Rozpoczynamy od wydarzeń, które rozegrały się w październiku 1880 r. w kopalni węgla kamiennego Ludmiła w Dębowej Górze, obecnej dzielnicy Sosnowca. W podziemnych wyrobiskach doszło do gwałtownego napływu kurzawki.
 W początkowej fazie katastrofy na dole w kopalni pracowało 170 górników. Głównie zalany został wschodni rejon kopalni, w którym pracowało 40 osób. Pozostałych 130 górników pracujących w zachodniej, wyżej położonej części kopalni, gdzie stan wody był wiele niższy, samodzielnie wydostało się na powierzchnię. Dzięki podjęciu w zakładzie niemal natychmiast akcji ratowniczej uratowano od śmierci 24 osoby, w tym chłopców w wieku od 10 do 15 lat. Z najnowszych danych wynika, że śmierć w katastrofie poniosło 16 osób. Prawdopodobnie najmłodsza ofiara miała 14 lat. Kiedy w 1959 r. górnikom kopalni Niwka-Modrzejów udało się wreszcie odwodnić byłą kopalnię Ludmiła, w jej wnętrzu natrafiono na dobrze zachowane urządzenia, narzędzia oraz elementy ubiorów, w tym buty z drewnianą podeszwą dziecięcych rozmiarów – zwraca uwagę Zenon Szmidtke.
Część odnalezionych wówczas przedmiotów prezentowana jest na wystawie. Wózek kopalniany, dwie szyny wraz z podkładami, kaganek górniczy, but oraz dwa fleki do oznaczania wozów z węglem – to jedne z najcenniejszych eksponatów muzealnych zgromadzonych na wystawie.
Kolejnym przedmiotem badań dr. Zenona Szmidtke były wydarzenia w kopalni węgla w Courrières we Francji w 1906 r. To właśnie ta katastrofa spowodowała narodziny nowoczesnego ratownictwa górniczego – obowiązek organizowania drużyn ratowniczych, wyposażenia kopalń w sprzęt ratowniczy i tworzenie przez władze przepisów dotyczących ratownictwa górniczego.
– Do 1907 r. właściciele niektórych kopalń dobrowolnie utrzymywali zastępy ratownicze wyposażone w niewielką ilość aparatów oddechowych i innego sprzętu ratowniczego. Nie było jednak żadnych przepisów obligujących ich do takiego postępowania. Dopiero po tej katastrofie zaczęto tworzyć w poszczególnych zagłębiach instytucje centralnych bądź głównych stacji ratownictwa górniczego – zwraca uwagę kustosz wystawy, wskazując na aparat ratowniczy Drägera użyty podczas akcji ratowniczej w Courrières.
Od 1901 r. były w użyciu aparaty oddechowe konstrukcji Bernharda Drägera – ze stałym dopływem tlenu, wysokociśnieniowymi butlami tlenowymi oraz inżektorem, czyli dyszą ssącą, wywołującym samoczynny obieg powietrza. Wszystko to zapewniło dłuższy czas pracy w aparacie.
– Okazały się bardzo pomocne podczas akcji ratunkowej w Courrières w 1906 r. Przywieźli je na miejsce katastrofy ratownicy z Niemiec. Mieli też ze sobą aparaty tlenowe przenośne konstrukcji Meyera. Francuzi biorący udział w akcji ratunkowej takimi nie dysponowali. Był to akt solidarności górników z Zagłębia Ruhry z górnikami z północnej Francji, mimo sprzeczności politycznych istniejących wówczas między oboma krajami – zauważa historyk górnictwa.
Po katastrofie w Courrières pionierskie, systematyczne i bardzo szerokie prace nad wybuchami pyłu węglowego oraz metodami zapobiegania im, wykonał we Francji Jules Lucien Jacques Taffanel w sztolni doświadczalnej na powierzchni Liévin. W latach 1907-1921 opublikował całą serię prac, w których prezentował wyniki swych badań nad problemem wybuchów pyłu węglowego. Ogromne zasługi dla rozwoju ratownictwa położył także prof. Wacław Cybulski, późniejszy wieloletni dyrektor Kopalni Doświadczalnej Barbara w Mikołowie.
– Aparaty do oddychania czystym powietrzem należą do najstarszych rozwiązań umożliwiających poruszanie się człowieka w atmosferze przesyconej niebezpiecznymi gazami. W urządzeniach tych świeże powietrze doprowadzane jest wężem do hełmu lub maski, która szczelnie otacza twarz człowieka. Działające na tej zasadzie aparaty służą do dziś w ratownictwie górniczym. Pierwszym ratowniczym aparatem oddechowym, który znalazł zastosowanie w Zagłębiu Górnośląskim, było urządzenie doprowadzające świeże powietrze przewodem wężowym, skonstruowane przez francuskiego inżyniera Rouquayrola i braci Denayrouze w 1862 r. Aparat ten składał się z maski na twarz, pięćdziesięciometrowego węża i ręcznej pompy. Używano go zarówno do poruszania się w atmosferze przesyconej niebezpiecznymi gazami, jak i do nurkowania. W 1867 r. został zastosowany przy naprawie tam pożarowych w kopalni Królowa Luiza – opisuje dalej Zenon Szmidtke.
Niezwykle ciekawa jest również historia białego krzyża stojącego przy skrzyżowaniu ulic 3 Maja i Makoszowskiej w Zabrzu. I ona znalazła się w kręgu zainteresowania Zenona Szmidtke. Kryje w sobie pewną tajemnicę, m.in. związaną z kopalnią Guido. Otóż katastrofa w jej podziemiach wydarzyła się w nocy z 4 na 5 października 1887 r. Na powierzchnię wydobyto pięciu górników – czterech nieżywych: Antoniego Bednorza, Pawła Biskupka, Jana Dyrnowskiego, Józefa Minoła, a także jednego żyjącego – Józefa Niemczyka. Zamulenie głównego chodnika na odcinku 1000 m i konieczność szybkiego wybudowania tamy wodnej, w celu uchronienia pozostałych wyrobisk, uniemożliwiły wydobycie ciał pięciu kolejnych ofiar.
– Pod ziemią pozostały do dnia dzisiejszego szczątki górników: Józefa Cichorowskiego, Jakuba Kałuży, Jana Kowalczyka, Jana Kuca i Jana Żogały. Spoczywają 80 metrów pod ziemią, ponieważ wydobycie prowadzono w tym czasie właśnie na tym poziomie. Przy skrzyżowaniu ulic 3 Maja i Makoszowskiej w Zabrzu, opodal obecnej stacji benzynowej, w pobliżu ponad osiemdziesięciometrowego uskoku Saary przez lata stał stary drewniany krzyż. Jednak w jego miejsce postawiono nowy, który został poświęcony w 1998 r. w uroczystość Bożego Ciała. Upamiętnia on katastrofę w pobliskiej KWK Makoszowy w dniu 28 sierpnia 1958 r. Wszakże pozostaje kwestią otwartą, którą z katastrof upamiętniał pierwotnie stojący w tym samym miejscu krzyż drewniany – wskazuje badacz. Wspólne zwiedzanie wystawy kończy krótka rozmowa o polskich osiągnięciach w dziedzinie ratownictwa górniczego. Od zakończenia II wojny światowej dokonaliśmy w tej dziedzinie wielu osiągnięć istotnych w skali światowej.
 Zaliczyć można do nich metody komputerowej oceny wybuchowości mieszanin gazowych, jakie mogą tworzyć się w powietrzu kopalnianym, lokalizacji ludzi w gruzowisku skalnym przy wykorzystaniu aparatury elektronicznej, wentylacyjne oddziaływanie na izolowane ognisko pożaru w celu przyspieszenia jego likwidacji, określania stanu naprężeń w górotworze naruszonym tąpnięciem w rejonie prowadzonych prac ratowniczych, opracowanie programu komputerowego do śledzenia rozwoju pożaru podziemnego w czasie akcji ratowniczej, a także gazowy agregat gaśniczy GAG. Urządzenie zbudowane na bazie odrzutowego silnika lotniczego wytwarza beztlenowe gazy spalinowe. Są to osiągnięcia specjalistów służb ratowniczych, ale także wynik ich umiejętnej współpracy z zapleczem naukowym i technicznym górnictwa, rozwijanej od dziesiątków lat – kończy swą opowieść dr Zenon Szmidtke, zachęcając do odwiedzenia wystawy poświęconej ratownictwu górniczemu na terenie Skansenu Luiza w Zabrzu.